Bluboo D1, czyli cztery obiektywy w budżetowcu
Dzisiejsza chińska myśl techniczna za nic w świecie nie przypomina tego, co mówiono o niej jeszcze kilka lat temu. Bluboo D1, który pojawił się właśnie w ofercie polskiego dystrybutora, firmy CM MEDIATOR jest tego dowodem. Sprzęt poza naprawdę dobrą, jak na swoją cenę specyfikację, oferuje coś jeszcze…
Miałem okazję testować już produkty Bluboo i muszę przyznać, że zaskoczyły mnie one jakością wykonania. W tej, jakby nie patrzeć niskiej półce cenowej, nie spodziewałem się zobaczyć aluminium, dobrego aparatu oraz podzespołów gwarantujących stabilną pracę systemu. Wygląda na to, że rzeczony producent zaskoczy mnie ponownie, tym razem celując w potrzeby mobilnych fotografów amatorów.
Bluboo D1 i możliwości fotograficzne
Zanim przejdziemy do opisu samego urządzenia oraz zastosowanych w nim komponentów, chciałbym zwrócić uwagę na kilka smaczków związanych z wykonywaniem zdjęć.
Dziś od smartfonów wymagamy zdecydowanie więcej niż kilka lat temu. Większość użytkowników oczekuje od swojego urządzenia jakości zdjęć dorównującej droższym kompaktom. O lustrzankach oraz bezlusterkowcach nie wspominam, gdyż nawet te z półki entry level zjadają na śniadanie moduły montowane we flagowych smartfonach. Nie mniej, zdjęcia są istotne, o czym wiedzą producenci urządzeń czołowych producentów oraz tych mniej popularnych, jak Bluboo.
Firma zdecydowała się wyposażonyć Bluboo D1 w aż cztery aparaty fotograficzne. Pierwsze dwa umieszczono na tylnym panelu konstrukcji. Cechują się one rozdzielczościami 8 i 2 Mpix, przy czym jeden moduł odpowiada za ujęcia obiektów pierwszoplanowych, drugi zaś wspomaga efekt zbliżony do bohek, czyli rozmycie tła. Oczywiście ujęcia doświetlane są podwójną diodą LED (dwie różne temperatury barw). Fani zdjęć selfie nie zostali pominięci i producent pomyślał również o nich, wtapiając w przednią taflę szkła dwa aparaty o rozdzielczości 5 i 0.3 Mpix. Co ciekawe, tutaj także znajdziemy diodę doświetlającą LED, ale jedynie jednotonową.
Bluboo D1 — aparat to nie wszystko
Urządzenie same w sobie jest ciekawe, zwłaszcza jeśli popatrzymy na nie przez pryzmat ceny wynoszącej 399 zł. Tak, nie pomyliliście się — za niecałe cztery stówki możecie nabyć sprzęt, który nie będzie irytował was na każdym kroku, co w przypadku tej kategorii cenowej nie jest wcale oczywiste.
Producent wyposażył Bluboo D1 w 5-calowy ekran IPS wyświetlający obraz w rozdzielczości 1080×720 pikseli. Oczywiście element przykrywa warstwa zakrzywionego szkła 2,5D. Niestety nie wiadomo nic na temat tego, czy jest to jednostka wzmocniona. Nad wydajnością czuwa tutaj układ MediaTek MT6580A (cztery rdzenie), 2 GB RAM oraz 16 GB pamięci na dane użytkownika, którą możemy rozszerzyć do kolejne 256 GB za pomocą kart microSD. Jak się pewnie domyślaliście, Bluboo D1 obsługuje tryb dualSim. Akumulator o pojemności 2600 mAh, choć nie wydaje się pojemny, zaskoczy użytkownika wydajnością, ponieważ, sama specyfikacja nie należy do wymagających.
Z dodatków, warto wspomnieć o niezwykle szybkim czytniku linii papilarnych Microarray, który rozpoznaje skan w mniej niż 0,1 sekundy. Cieszy również obecność panelu z diodami LED, których głównym zadaniem jest informowanie o nadchodzących notyfikacjach.
Zapomniałbym chyba o najważniejszym. Bluboo D1 to konstrukcja wykonana z aluminium. Naprawdę zadziwia mnie to, że mniej popularni producenci stosują metal w smartfonach za kilkaset złotych, podczas gdy giganci branży nie mogą zastosować tego typu obudowy w średniakach.
Źródło: Informacja prasowa