Granie w Pokemony odbija się na mózgu – ale to dobrze
Pamiętacie zapewne, jak rodzice mówili wam, żebyście przestali w końcu grać, bo popsujecie sobie wzrok. Czasem do tych „gróźb” dochodziły jeszcze inne, a w szczególności tak, która mówiła o problemach z umysłem. Teraz mamy dowód na to, że granie w Pokemony faktycznie wpływa na pewne rejony mózgu. I wbrew pozorom, to bardzo dobra informacja. Szczególnie dla naukowców.
Kiedy pojawiły się pierwsze gry z serii Pokemon, grać mogli w nie jedynie nieliczni. Dokładniej ci, którzy posiadali GameBoy’a. Przenośna konsola była bowiem pierwszym medium, na którym dało się zbierać Pokemony i zatopić się w ich skomplikowany świat. Teraz praktycznie na każdej z platform jesteśmy w stanie to zrobić, a nawet wtedy, kiedy posiadamy tylko telefon. Przecież Pokemon Go stało się ogromnym sukcesem, a kto wie, czy niedługo w jego ślady nie pójdzie Minecraft.
Granie w Pokemony a mózg
Zajmijmy się jednak tym, co ważniejsze w tej kwestii. Czy faktycznie granie w Pokemony mogło wpłynąć na mózgi dzieci, które przed laty trzymały w dłoniach GameBoy’a? Przeprowadzono dokładne badania, które właśnie udowodniły, że faktycznie niektóre z części mózgu uległy zmianie. Chodzi o aktywność w bruździe potyliczno-skroniowej, której jednym z zadań jest rozpoznawanie przedmiotów oraz zwierząt. O co dokładnie chodzi i jak przeprowadzono badanie? Zacznijmy od tego, że wykonano je na światowej klasy Uniwersytecie Stanforda, więc możemy im wierzyć.
Zacznijmy od tego, że w badaniu wzięły udział dorosłe osoby, które w dzieciństwie miały styczność z Pokemonami, ale tylko takimi, które rozgrywały się na przenośnej konsoli. Dlaczego? Głównie dlatego, że sposób używania GameBoy’a w większości przypadków był identyczny, co podchodzi pod kontrolowane warunki badawcze. Dzieci trzymają konsole w niewielkiej odległości od swojej twarzy, a wtedy granie w Pokemony wyglądało inaczej, niż dziś. Było znacznie mniej ruchomych elementów podczas rozgrywki, a sam mózg mógł lepiej przyswajać informacje. Okazuje się, że na tyle dobrze to robił, że nawet po kilkunastu latach, dało się wyczuć jego aktywność w odpowiednich rejonach.
Co to oznacza?
Do badań wykorzystano rezonans magnetyczny, a osobom biorącym w nim udział, pokazywano zestaw zdjęć. Oczywiście wśród nich znalazły się Pokemony, a konkretniej wszystkie 150 prezentowane w serii po 8. Podczas oglądania Pokemonów, mózg reagował intensywniej, niż w przypadku innych zdjęć. Osoby, które nie miały z grą styczności, podczas badania nie wykazywały żadnej wzmożonej aktywności w tym konkretnym obszarze mózgu. Same badania udowadniają, że da się stymulować konkretne obszary w mózgu.
To może determinować to, jakimi ludźmi staną się potem dzieci. I nie chodzi tutaj konkretnie o same Pokemony, a raczej mechanizm działania. Długie wpatrywanie się w konkretny obszar ma swoje reperkusje. To samo ma tyczyć się dźwięków, które powiązane są z obrazami. Czy to oznacza, że dzieci grające dużo w gry, mogą potem mieć problemy? Nie. Chodzi bardziej o to, że należy odpowiednio zadbać o to, by ich mózgi były dobrze stymulowane, a nie tylko w jednym, konkretnym obszarze. Samo granie w Pokemony nie wpłynęło negatywnie na graczy, ale badania udowodniły, że w jakimś stopniu ich zmieniło. Bez odpowiedniego stymulowania może wystąpić dysleksja lub inne zaburzenia. To jednak tylko teoria, ale może warto jej nie sprawdzać na swoich pociechach. W końcu nie wiadomo, co odkryją naukowcy za kilka kolejnych lat.
Konsole, gry oraz smartfony, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: The Verge / Stanford YouTube / Wikipedia / Nintendo / Opracowanie własne