Hasztag #jestemLGBT i na Twitterze pokazem siły odmienności
Przez kilka dni najpopularniejszymi w Polsce hasztagami na Twitterze były # jestemLGBT i #jestemzLGBT. To nieformalna społecznościowa akcja, która powstała w geście sprzeciwu wobec wydarzeń w Białymstoku. Warto zastanowić się nad znaczeniem inicjatywy.
Nieco ponad tydzień temu ulicami Białegostoku przeszedł marsz środowisk LGBT. Osoby o innej niż heteroseksualna orientacji, a także jednostki trans płciowe chciały zamanifestować nie tyle swoją odmienność, ile walkę o tolerancję. Niestety, dla wielu uczestników marsz skończył się niezbyt przyjemnie. Grupa przeciwników LGBT, która określa się mianem „obrońców polskiej rodziny” (to jawna kpina), obrażała osoby biorące udział w marszu, opluwała je, a nawet biła. Serią kopnięć w głowę oberwało dziecko, a nawet kobieta.
Hasztag # jestemzLGBT to próba otwarcia oczu społeczeństwu
W przypadku pierwszego hasztaga mamy do czynienia z deklaracją przynależności do środowiska LGBT. Uczestnicy akcji podkreślają, że są takimi samymi osobami jak wszyscy. Leczą nas, dostarczają nam pocztę, pilnują dzieci, a nawet uczą je. Mało tego — żyjąc w „nieświadomości”, często chwalimy ich postępowanie. To fakty. Osoby o mniejszościowej orientacji lub tożsamości płciowej proszą w ten sposób o akceptację i zapewniają, że nie zamierzają niszczyć „rodzin”.
Drugi z hasztagów to nic innego jak wyraz poparcia dla tolerancji środowiska LGBT. Skala akcji jest ogromna i nie powiem, aby specjalnie mnie to zaskakiwało. Po brutalnych reakcjach przeciwników marszu w Białymstoku sam obstaję murem za uczestnikami i szeroko rozumianą odmiennością. Jestem książkowym przykładem członka tradycyjnej polskiej rodziny i nie czuję się w żaden sposób zagrożony LGBT…
Realnym zagrożeniem są za to emanujący nienawiścią, demonstranci atakujący bezbronne ofiary. Zagrożeniem są księża pedofile i osoby nawołujące do agresji. To jest to, czego realnie powinniśmy się obawiać. Niezależnie od naszych przekonań, agresja pozostaje agresja i ma niezwykle negatywny wydźwięk. Czy odmienność musi prowokować wyzwiska, opluwanie oraz pobicia?
Równie dobrze moglibyśmy atakować osoby otyłe, przesadnie chude, z problemami z uzębieniem, a także ludzi o niestandardowym kolorze włosów. Czy chcielibyście, aby wasze dziecko, dziewczynę czy żonę bito po głowie za odmienność od ogólnie przyjętych „standardów”? Szczerze wątpię.
Nie namawiam do wzięcia udziału w twitterowej akcji. Chce jedynie, abyście choć przez moment zastanowili się nad jej sensem.