iPhone 11 to murowany hit sprzedażowy
Gigant z Cupertino zaprezentował wczoraj następcę iPhone’a XR. iPhone 11, bo tak nazywa się nowy model, otrzymał kilka interesujących nowości. Jednakże cena względem ubiegłorocznego smartfona w dniu debiutu została obniżona aż o 130 złotych. Urządzenie nie goni androidowej konkurencji i wcale nie musi. I tak sprzeda się na pniu.
Przeciwnicy Apple mają po wczorajszej konferencji firmy niezłą pożywkę. Sadownicy nie zaprezentowali niczego innowacyjnego. Odświeżono jedynie znane nam modele, nadając im przy okazji całkiem nowe, nieco przydługie nazwy. Tłumaczyłem już, że na prawdziwą rewolucję musimy zaczekać aż do przyszłego roku i prawdę mówiąc, nie bardzo rozumiem hejt płynący w stronę nowych smartfonów. iPhone 11, iPhone 11 Pro oraz iPhone 11 Pro Maxstanowią naprawdę przyjemne urządzenia, w których znalazło się kilka ciekawych nowości. Niemniej, najbardziej opłacalnym urządzeniem z nowego line’upu Apple jest „Jedenastka” i jestem pewny, że odzwierciedli się to w wynikach sprzedażowych.
iPhone 11 — niby taniej, ale nie do końca
Obecnie użytkuję iPhone’a XR i nie widzę większego powodu do zmiany na nowszy model smartfona. Fakt, nowości w jedenastce przyciągają i z pewnością skusiłbym się na zakup, gdyby nie to, że z XR spędziłem niespełna niecałe pół roku. Z przesiadką poczekam najprawdopodobniej na przyszły rok, jednak jestem więcej niż pewny tego, że iPhone 11 rozejdzie się jak świeże bułeczki. Powodów jest co najmniej kilka.
Pierwszym jest cena, która wynosi 3599 złotych, a więc 130 zł mniej niż początkowa cena iPhone’a XR. Bezpośredni następca tańszy od poprzednika? Tak i uważam, że to świetny ruch ze strony Apple, zwłaszcza że urządzenie jest od modelu XR po prostu lepsze. Kwota, choć dalej wysoka stanowi najniższy próg wejścia w tegoroczne portfolio Apple. Mimo to słyszę opinie, z których wynika, że iPhone jedynie goni konkurencję, która wprowadzane do „Sadu” ficzery ma od roku lub dwóch. Fakt, ale czy u konkurencji działają one płynnie i niemal bezbłędnie? W większości przypadków nie i w tym może być siła iPhone’a 11.
Nowy „średniak” Apple otrzymał podobnie jak drożsi bracia nieprzyzwoicie wydajny układ A13 Bionic, który sprawi, że wydajność urządzenia poszybuje w górę. Wsparcia udzieli także o 1 GB większą niż w przypadku modelu XR pamięć RAM. Znajdziemy tutaj także wsparcie dla audio Dolby Atmos oraz akumulator zapewniający o godzinę dłuższą pracę niż w iPhonie XR. To jednak nie wszystko. Sadownicy poszli o krok dalej, udostępniając przyszłym klientom ciekawszy funkcjonalnie aparat…
Nowy moduł fotograficzny składa się z jednego obiektywu szerokokątnego 12 Mpix (przysłona f/1.8) oraz drugiego ultraszerokokątnego 12 Mpix (przysłona f/2.4, 120 stopni). Mamy tutaj również 2-krotny zoom optyczny oraz 5-krotny zoom cyfrowy. Nie mogła zabraknąć nowego oświetlenia portretowego mono oraz High-key Mono, a także jaśniejszego działania flesza True Tone. Wisienką na torcie jest tryb automatycznych zdjęć nocnych, który aktywuje się w oparciu o analizę sceny oraz jej oświetlenia. Wspomnianej funkcji nie można niestety włączyć samodzielnie.
W mojej ocenie sprzęt jest wart pieniędzy, jakie życzy sobie za niego Apple. Czy kupiłbym iPhone’a 11, gdyby nie niedawna przesiadka na iPhone XR? Odpowiem krótko — tak i jeśli zastanawiacie się nad tym, czy warto, moja rekomendacja jest przychylna dla 11-stki.