Jak Netflix liczy widownie i dlaczego jest to nie fair?
Ostatnio platforma Netflix dość mocno uaktywniła się, jeżeli chodzi o dzielenie się informacjami odnośnie widowni. Do tej pory VOD stroniło od dzielenia się danymi, a tymczasem kolejny dzień przynosi kolejne informacje. Teraz dowiedzieliśmy się, jak Netflix liczy widownię swoich filmów oraz seriali i musimy przyznać, że robi to w sposób… wyjątkowy.
Do tej pory nie znaliśmy wielu szczegółów odnośnie tego, jak Netflix podchodzi do liczenia swojej widowni. Owszem, mówiono, że żeby „zaliczyć” konkretny tytuł do kategorii „obejrzane”, musiano obejrzeć około 70 procent całości. Teraz wiemy trochę więcej, a wszystko za sprawą pisma, które wpłynęło do komisji europejskiej. Kategorie, które się w tym piśmie pojawiają, służą Netflixowi między innymi do tego, żeby decydować czy kontynuacja serialu ma w ogóle jakikolwiek sens.
Jak Netflix liczy widownię
Jak Netflix liczy widownię? Cóż, nie jest to tak oczywiste, jak opisany wyżej przykład z 70 procentami. Okazuje się bowiem, że platforma postanowiła podzielić swoich subskrybentów na trzy osobne kategorie, a każda z nich odpowiada za coś innego. Dwie z tych kategorii mają być tymi kluczowymi, które wpływają na to, czy platforma decyduje się później na kontynuacje serialu lub filmu. Pierwsza z kategorii nazywa się „Starters”, czyli „zaczynacze”, choć oczywiście to tłumaczenie nie oddaje sensu. W tej kategorii znajdują się gospodarstwa domowe, gdzie obejrzano dwie minuty danego filmu lub odcinku serialu.
Kolejna to „Completers” („kończący”) i w tym przypadku odnosi się do gospodarstw domowych, gdzie obejrzano 90 procent filmu lub całego sezonu serialu. Ta kategoria liczona jest w ciągu 28 dni od publikacji materiału na platformie Netflix. W przypadku „Starters”, pod uwagę bierze się pierwszy tydzień. Trzecia i ostatnia z kategorii to „Watchers”, czyli „oglądacze” i to ona jest przedstawiana w listach do akcjonariuszy oraz w informacjach prasowych. Tutaj pod uwagę brane jest to wspomniane 70 procent konkretnej produkcji. Tutaj może być tylko jedna rzecz, która powinna martwić. Wygląda bowiem na to, że do tej kategorii zaliczane są osoby, które obejrzały więcej niż 70 procent jednego odcinka serialu, a w wynikach ogólnych nie powinny być zaliczane.
Czy to miarodajne dane?
Dane na temat tego, jak Netflix liczy widownie, wydają się odrobinę… dziwne. Pierwsze dwie minuty serialu czy filmu mogą włączyć się nam nawet przez przypadek. Jednak Netflix w tym wszystkim musi mieć jakiś system, który przekłada się na konkretne dane, które determinują to, czy dany serial dostanie kontynuację. Oczywiście lepiej promowane tytuły, mają większą szansę na to, że ktoś „z ciekawości” obejrzy chociaż jeden odcinek. To sprawia, że trafia automatycznie do kategorii „watchers”, niezależnie od tego, czy spodobało mu się to co widział i czy w ogóle kontynuował oglądanie.
To może prowadzić do sytuacji, gdzie wartościowe seriale, nie będą kontynuowane, bo już na start były na straconej pozycji. W końcu tak stało się z The OA, którego los został ostatecznie przypieczętowany. Czegoś takiego nie muszą obawiać się twórcy Stranger Things, którzy podpisali z Netflixem ostatnio wieloletnią umowę na współpracę. Miejmy tylko nadzieję, że jakość ich produkcji nie poszybuje w dół w związku z tym. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy to, jak Netflix liczy widownię, jest „fair” dla wszystkich. Wiadomo, że najważniejsi są akcjonariusze, a w momencie, kiedy widzą widownię liczoną w milionach, są zadowoleni.
Nowe laptopy oraz smartfony, które pozwolą wam oglądać ulubione VOD, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: The Verge / Netlifx / Opracowanie własne