Janusze z OLX, czyli kilka słów o popularnym serwisie ogłoszeniowym
Janusze z OLX to nietypowa grupa klientów, którzy za wszelką cenę pragną upolować okazje. Zazwyczaj wykazują przy tym niski poziom inteligencji, przez który zawarcie jakiejkolwiek sensownej transakcji graniczy z cudem. Średnio raz w tygodniu trafiam na jednego z przedstawicieli “gatunku”, choć zdarzają się oferty, które przyciągają rzeczonych jegomości jak lep muchy.
Na wstępie zaznaczam, że tekst ma charakter humorystyczny i nie jest moim celem obraza jakiejkolwiek grupy użytkowników tytułowego serwisu z ogłoszeniami. Nie mniej, uważam że zjawisko to nasiliło się do stopnia uniemożliwiającego swobodne i wygodne korzystanie z OLX, czyli nowej odsłony serwisu Tablica. Pamiętam czasy, w których odwiedzałem stadion dziesięciolecia tudzież Giełdę Elektroniczną Wolumen. Podobnie, jak dziś na OLX, kiedyś można było znaleźć tam dosłownie wszystko i chcąc nabyć coś w kwocie atrakcyjnej, wystarczyło się potargować. Niektórzy jednak przesadzali ze wspomnianym targowaniem, próbując zrobić ze sprzedawcy “wariata”, nieznającego realnej wartości sprzedawanego towaru. Podobne zachowania mam okazje obserwować na OLX, choć zjawisko odnosi się do większości polskich serwisów z ogłoszeniami.
Janusze z OLX pytają “jaka jest cena?”
Kiedy umieszczam dany przedmiot jako ofertę sprzedaży, w przeciągu kilkunastu minut otrzymuje co najmniej 2–5 wiadomości zawierających pytanie o cenę. Początkowo mnie to bawiło, przecież cena podana jest w ogłoszeniu i naprawdę łatwo ją tam znaleźć. Myślę, że Janusze z OLX mają nadzieję, że podam niższą cenę ostateczną, ale czy nie można po prostu, po ludzku ponegocjować zachowując minimalny poziom kultury rozmowy? Widocznie jest to zadanie niewykonalne.
Dam dwieście
Kolejna grupa to tak zwani “dawacze”. W pierwszej wiadomości jeszcze przed wypadałoby oczywistym przywitaniem się, proponują cenę o mniej więcej połowę niższą niż podana w ogłoszeniu. Zdarzało mi się odpowiadać na takie wiadomości, wyjaśniając, dlaczego nie sprzedam towaru za tak niską kwotę, ale żaden z panów nie raczył już odpisać. Dziś także staram się lekceważyć podobne “oferty” kupna, gdyż są one dla mnie stratą czasu, czyli pieniędzy.
To jest warte połowę
Jednym z podgatunków “dawaczy” są osoby usilnie przekonujące mnie do zmiany zdania co do wartości danego towaru. Starają się one popierać swoje przekonania wszystkimi możliwymi materiałami dostępnymi w sieci. Cóż, przeważnie są to nic nieznaczące i niemające za wiele wspólnego z ofertą linki z opisami dziwnej treści.
Zamienię na dętkę od ciągnika i pięć kajzerek
Zabawnie rozmawia się również z osobami proponującymi zamianę. Żeby nie było, w samych zamianach nie widzę nic złego, ba — kiedyś sam wielokrotnie korzystałem z tego modelu nabycia/zbycia towaru. Problem w tym, że wystawiając telefon, Janusze z OLX proponują mi w zamian dętkę do roweru, za książkę zaś pieczywo. To skrajne przypadki, ale zapewniam, lwia część propozycji powoduje u mnie nagły atak śmiechu.
Nie? To zdechnij
Kiedy nie dochodzi do transakcji, w której Janusze z OLX są na wygranej pozycji, możemy spodziewać się dwóch scenariuszy. Pierwszy zakłada milczenie i jest w zasadzie tym przyjemniejszym. Drugi to sytuacja, w której zostaniemy zwymyślani przeróżnymi określaniami. Nie chce przytaczać tu konkretnych słów, bo mogłoby to zgorszyć młodszą cześć naszych czytelników.
Dlaczego korzystam z OLX? Nie jest to jedyny serwis, w którym umieszczam ogłoszenia. Cenię sobie możliwość wielokanałowego postępowania, ale z tytułowego “rynku” będę musiał kiedyś zrezygnować. Skala obecności grupy takiej jak Janusze z OLX zwyczajnie mnie przeraża.