Microsoft Build 2016, czyli o tym, jak nie powinna wyglądać konferencja
Gigant z Redmond dał nam właśnie przykład na to, jak wywołać zerowe zainteresowanie przełomowymi zmianami. Mocne słowa? Owszem, ale zachodzę w głowę, jak można było prezentować naprawdę mocne ficzery, w sposób wywołujący chęć ucięcia sobie krótkiej drzemki.
Nie, nie będę opisywał krok po kroku nowości będących przedmiotem wczorajszego eventu, choć wspomnę o tych najważniejszych. Skupię się raczej na sposobie przekazu, który w przypadku Microsoftu kuleje. Rozumiem, że Build i jemu podobne konferencje są dedykowane deweloperom oraz ludziom z branży, lecz należy wziąć tutaj pod uwagę pewną kwestię. Otóż żyjemy w czasach, w których nowinki techniczne potrafią zainteresować bardziej niż plotki z showbiz, a co za tym idzie eventy, na których giganci rynku prezentują swoje nowości powinny być skierowane także w stronę przeciętnego zjadacza chleba. Wszak to konsumenci, choć nie tylko są chlebodawcami tychże firm.
Cóż, ten stan rzeczy zaakceptowało Apple, Samsung, a nawet Google. Mało tego – koncerny potrafiły dostosować programy wydarzeń do jak najlepszego odbioru przez „Kowalskiego”, dzięki czemu ten ogląda streaming z zapartym tchem, a chęć posiadania prezentowanych nowości narasta w niemożliwym tempie.
Tak tworzy się „magia”, której ewidentnie zabrakło na wczorajszym Build 2016. Nie, nie chodzi tutaj o mało interesujące produkty tudzież usługi, ale o sposób ich podania. Weźmy na przykład zapowiedz darmowej aktualizacji „Anniversary Update” – wprowadzi ona szereg nowości związanych z Cortaną, weryfikacją tożsamości (linie papilarne, siatkówka oka) oraz usprawnienia dotyczące systemu notatek. Dla mnie są to przydatne elementy, ale Microsoft zapowiedział je w sposób, przez który większość osób nie będzie wyczekiwała aktualizacji z zapartym tchem.
Kolejny punkt – superinteligentne boty, które pomogą w „obsłudze klienta”. Rezerwacje hotelowe, kupno biletów lotniczych czy zgłaszanie usterek, o udoskonaleniu Cortany nie wspomnę – wszystko to jest dla nas czymś naprawdę ważnym. Podobnie ma się tutaj sprawa nowego podejścia do aplikacji uniwersalnych – dotychczas oznaczały one wspólny (prawie) kod dla wszystkich systemów z rodziny Windows 10, ale od teraz mówimy także o iOS-ie i Androidzie. Pojawiły się też informacje o natywnym wsparciu Bash (znanego z Linux/GNU), dzięki czemu możliwe stanie się uruchomienie dajmy na to Ubuntu na platformie Microsoftu i to bez użycia wirtualnej maszyny.
Dodajmy do tego garść nowości dotyczących Xboxa, gogli VR Holo Lens oraz to, że niedługo do sklepu Windows Store trafią również aplikację Win32 i robi się naprawdę ciekawie. Właściwie to powinno – bo Microsoft opowiedział to wszystko w sposób, przez który za tydzień mało kto, nie wliczając deweloperów będzie pamiętał o zaprezentowanych nowościach.
Microsofcie – zmień to, proszę.
Źródło: Microsoft.
________________________________________________
Zapraszamy do naszego e-sklepu, gdzie znajdziecie szeroki wybór sprzętu w bardzo atrakcyjnych cenach, w tym również recenzowany właśnie model. Polecamy również profil Vip Multimedia na Facebooku.