Motorola One Zoom — pierwsze wrażenia i polska premiera
Wczoraj, na warszawskiej Pradze miała miejsce polska premiera smartfona Motorola One Zoom. Jak się pewnie domyślacie, sprzęt jest już w moich rękach i spędzę z nim najbliższe tygodnie. Opracowanie recenzji nieco potrwa, teraz pora na kilka spostrzeżeń „na gorąco”.
Nie rozminę się z prawdą, jeśli powiem, że One Zoom to najurokliwszy smartfon Motoroli, z którym dotychczas się spotkałem. Wszystko wskazuje na to, że będzie to równocześnie najbardziej fotograficzne urządzenie producenta od lat. Nie jestem jednak pewien, co do wyceny smartfona.
Motorola One Zoom — co na plus?
Zalety urządzenia mógłbym wymieniać godzinami, ale nie widzę większego sensu. Na szczegółach skupię się pełnej recenzji testowanego urządzenia. Niemniej, pozwolę sobie pochwalić tytułowego smartfona za kilka kwestii, których zwyczajnie nie mogę pominąć.
Motorola One Zoom to pierwszy w ofercie producenta, a zarazem nieliczny w ujęciu rynkowym smartfon z modułem fotograficznym, na który składają się cztery aparaty. Główna matryca ma tutaj 48 Mpix (światło f/1.7 oraz optyczna stabilizacja obrazu) i wspiera technologię Quad Pixel, łącząc sąsiadujące pixele w jeden. Kolejny element to 8 Mpix teleobiektyw, również stabilizowany optycznie, z bezstratnym 3-krotnym zoomem optycznym oraz 10-krotnym zoomem hybrydowym. Pozostałe dwa obiektywy to 16 Mpix szeroki kąt (117 stopni) oraz 5 Mpix aparat do uzyskiwania głębi ostrości. Pierwsze, fotograficzne wrażenia, są więc mega pozytywne. Wygląda również na to, że sprzęt świetnie poradzi sobie w nocnej scenerii.
Kolejny plus to akumulator o pojemności 4000 mAh, który, jak sądzę, zapewni mi pełny dzień intensywnej pracy ze sprzętem. To jednak jedynie przypuszczenia, które muszę potwierdzić w testach. Nieco zaskoczyła mnie obsługa szybkiego ładowania jedynie na poziomie 15 W. Motorola G7 Plus pozwalała na ładowanie o mocy 27 W. Dziwna decyzja.
Ostatnia rzecz, o której muszę wspomnieć, odnosi się do stylistyki. Motorola One Zoom jest naprawdę śliczna. Nieczęsto mówię tak o smartfonie, ale ten konkretny model naprawdę mi się podoba. Front jak front, wygląda dobrze i cieszy mnie obecność skanera odcisków palców pod ekranem, jednak to ranty oraz plecki zasługują na słowa uznania. Boczne ramki z delikatnymi przeszyciami ekranowymi prezentują się przyjemnie, ale magia dzieje się na tylnym panelu. Otóż do złudzenia przypomina on szczotkowane aluminium, ale w rzeczywistości mamy do czynienia ze szkłem o matowym wyglądzie. To kapitalne. Podobnie jak moduł aparatów, który mnie „kupił”. Lubię prostokąty, dlatego też chwalę nowe iPhone’y oraz nadchodzącego Pixela. Motorola, robisz to dobrze.
Co na minus?
Nie ma róży bez kolców. Smartfonów bez minusów również. Nie są one szczególnie drażniące, ale z dziennikarskiego obowiązku muszę o nich wspomnieć. Po pierwsze w Motorola One Zoom zabrakło wsparcia dla projektu Android One. Oznacza to, że aktualizacje będą docierać do smartfona nieco później, niż ma to miejsce w przypadku pozostałych urządzeń z seri One od Motoroli. Czy będą to odczuwalne różnice, pokaże czas.
Kolejna sprawa to zaledwie 4 GB RAM. Owszem, w przypadku dobrej optymalizacji będzie on wystarczający, ale za cenę 1799 złotych spodziewałem się nieco więcej. Swoją drogą mam nadzieję, że wspomniana kwota nieco zmaleje w ciągu najbliższych miesięcy. O ile uważam wycenę za rozsądną, o tyle gros oszczędnym Polaków może pominąć nową Motorolę w rozważaniach zakupowych właśnie ze względu na cenę.
Pełna recenzja Motoroli One Zooom pojawi się „na łamach” Vipmultimedia za kilka tygodni. Jeśli szukacie pozostałych urządzeń producenta, odwiedźcie koniecznie Vipelektrogadzet.