You are here
Partia rządząca pokona zjawisko “fake news” ustawą? felietony 

Partia rządząca pokona zjawisko “fake news” ustawą?

Obecna partia rządząca w Polsce zamierza podjąć walkę ze zjawiskiem fake news w sieci. Przepływ nieprawdziwych informacji miałaby powstrzymać specjalnie do tego celu sporządzona ustawa, a konkretnie rzecz biorąc — wytyczne w niej zawarte. Problem w tym, że jej wstępny zarys brzmi jak stek bzdur. Bzdur, które mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

partia rządząca

Na początek małe wyjaśnienie. Do podjęcia tematu skupionego wokół działań, jakie planuje wdrożyć partia rządząca w celu zmniejszenia skali zjawiska fake news w sieci, skłonił mnie wpis opublikowany w serwisie Money.pl. Tamtejsi redaktorzy opublikowali fragmenty ustawy, nad którą pracowali posłowie PiS. Oczywiście dokument opatrzono odpowiednim komentarzem wyjaśniającym mniej zorientowanym w temacie czytelnikom, czym grozi “przeforsowanie” ustawy. Chciałbym pokazać wam, że pomysły, o jakich w niej przeczytamy, mogą zmienić kształt dzisiejszego internetu, polskiego internetu, a tego nie chciałby chyba nikt.

Partia rządząca tłumaczy

Zanim przejdziemy do szczegółów zawartych w dokumencie, muszę zaznaczyć, że partia rządząca wycofała się z pomysłu, przedstawiając go jako “brudnopis ustawy”. Przyznaję, że jak na brudnopis, zawierał on niezwykle dokładne dane oraz odniesienia do istniejących przepisów, nie wspominając nawet o tym, że autorem treści był Robert Kroplewski. Pan Robert piastuje stanowisko pełnomocnika ministra do spraw społeczeństwa informacyjnego. Cóż, jeśli rząd wraz z ministerstwem cyfryzacji zamierzają “naprawiać” sieć w tak nietypowy i agresywny sposób, nie wróżę dobrze przyszłości cyfrowej strony naszego Państwa. Jako że na ten moment ustawa została odsunięta na bok, nie będę oceniał całej sytuacji krytycznie. Szczególnie że kilka pomysłów z dokumentu wydawało się mieć sens. Nie mniej, należy sprawę wyjaśnić.

Propozycje do ustawy

Zacznę od tego, co uważam za pomysł dobry. Otóż każdy usługodawca i dostawca treści niezależnie od kraju macierzystego odpowiadałby prawnie przed naszymi Sądami. Ma to sens i mogłoby pomóc w “opanowaniu” zbyt daleko idącej swobody zachodnich (lub wschodnich) podmiotów. Na tym niestety “dobre zmiany” się kończą…

… nie mogą ograniczać ani w jakikolwiek inny sposób utrudniać dostępu do tych usług lub dystrybucji przekazanych do rozpowszechnienia komunikatów lub rzeczowych wypowiedzi wytwarzanych przez usługobiorców społeczności…

Świetnie. Powyższe oznacza, że wydawcy prasy internetowej w jakimkolwiek wydaniu (blogi, serwisy newsowe i rozrywkowe) nie będą mogły zarządzać komentarzami użytkowników tudzież czytelników. Hejt, mowa nienawiści czy inne zjawiska byłyby akceptowalne w świetle prawa, usługodawcy zaś mogliby jedynie dochodzić swoich praw na drodze sądowej. To nie jest w porządku. Pójdźmy dalej.

Usługodawcy… są zobowiązani umożliwiać usługobiorcom opatrzanie danej informacji symbolem graficznym i opisem, jako wątpliwej co do prawdziwości lub rzetelności…

Dobrze, czytelnicy mieliby możliwość oceniania wpisu pod kątem występowania zjawisk “fake news”. Rozumiem, że pojedyncze jednostki oddałyby wspomnianą możliwość specjalnie do tego celu powołanej jednostce. To logiczne, inaczej zapanowałby w sieci istny bałagan. Wróćmy do jednostki “oceniającej” treści. Zapewne działałaby ona pod czujnym okiem obserwatora, jakim byłaby partia rządząca. W mojej ocenie mogłoby skończyć się to przykro lub komicznie, wystarczy popatrzeć na kształt dzisiejszej telewizji w Polsce.

To tylko brudnopis

Wspomniałem już, że partia rządząca nazwała projekt jedynie luźno spisanymi pomysłami, a więc na ten moment nie powinniśmy obawiać się konsekwencji opisywanej ustawy. Nie mnie, warto brać pod uwagę, że kolejne dokumenty nie muszą oznaczać poprawy. Przemyślcie to.

Źródło: Money.pl

Related posts

Leave a Comment