Pięć wkurzających cech systemu iOS
Uwielbiam iOS i cenię jego stabilność, przewidywalność oraz prostotę. Niestety, mobilny system Apple’a coraz częściej daje mi do zrozumienia, że coś z nim nie tak. Jest to po części spowodowane moją wieloletnią przygodą z Androidem, który przyzwyczaił mnie do nieco odmiennego podejścia do wykonywania czynności. Postanowiłem zrobić listę pięciu wkurzających cech iOS. Zapoznajcie się z nią i dajcie znać, czy podobnie, jak ja — nie możecie “przeboleć” niektórych kwestii.
Jestem wielkim fanem Apple. Sprzęt z logo nadgryzionego jabłka świetnie ze sobą współgra i odpowiada moim potrzebom. Zarówno tym prywatnym jak służbowym. Nie należę jednak do osób, które patrzą na “sad” bezkrytycznie. Co to, to nie. Zdaję sobie sprawę z ułomności oprogramowania iOS względem Androida, ale jak to ma miejsce w przypadku demokracji — nie jest idealnie, ale nie wymyślono jeszcze niczego lepszego.
Powyżej opisałem, dlaczego mimo wad iOS stale upieram się przy użytkowaniu systemu od producenta z logo nadgryzionego jabłka. Jako że jestem Polakiem, przysługuje mi “społecznie akceptowalne”, charakterystyczne dla mieszkańców Kraju nad Wisłą prawo do narzekania, z którego zamierzam skorzystać.
iOS i tragiczne powiadomienia
Odkąd pierwszy raz zetknąłem się z grupowaniem powiadomień oraz możliwością wejścia z nimi w swobodną interakcję, prawdziwie zakochałem się w wizji centrum notyfikacji. Tak zaprojektowanym systemowym elementem interfejsu mógł się pochwalić jedynie Android, z którym “żyłem” latami. Po przesiadce na iOS i przebrnięciu przez fazę bezkrytycznego zachwytu zacząłem zauważać, że system powiadomień w iPhonie, nawet po przeprojektowaniu przez Apple, to jednak z najgorszych cech produktu.
O ile interakcja z powiadomieniami za pośrednictwem 3D Touch działa świetnie, o tyle widok 3, 5, 10 lub więcej powiadomień z jednej tylko aplikacji, bez uprzedniej ich segregacji, to jakaś kpina. Czy naprawdę nie można posegregować tak istotnych informacji? To irytujące, podobnie jak problemy z notyfikacjami z poszczególnych aplikacji. Dla przykładu — Facebook Pages coraz rzadziej informuje mnie o ważnych powiadomieniach.
Aplikacje domyślne
Same w sobie aplikacje domyślne od Apple takie jak Mapy, Safari, Kalendarz czy Notatki są świetne. No… może znaczna ich cześć. Jestem zadowolonym użytkownikiem usług Google’a, które działają w Polsce po prostu lepiej. Irytuję się więc kiedy otrzymując maila, przeglądając Twittera lub zapisując adres w kalendarzu, po jego kliknięciu, system odsyła mnie do Map Apple, z których niekoniecznie chciałbym korzystać.
Nie są to problemy krytyczne, przez które chciałbym zrezygnować z iOS, jednak opisywana kwestia jest dla mnie drażniąca.
Aplikacja telefon
Dialer w Androidzie, nieważne czy systemowy, czy będący częścią nakładki, miażdży to, co oferuje “telefon” w iOS. Panel “ulubione” oraz “ostatnie” działają świetnie, ale wyszukiwanie kontaktów oraz wybieranie numeru są szalenie nieintuicyjne. Brak, chociażby wyszukiwania kontaktu z poziomu dialera, co powinno być standardem. Nieładnie Apple.
Lekceważenie Polski
Tak, my Polacy jesteśmy pomijani przy okazji wdrażania wielu usług Apple. Wiem, w ekosystemie Google wygląda to podobnie, jednak powiedzmy sobie szczerze — gigant z Mountain View traktuje nas w tej kwestii po prostu lepiej. Chciałbym móc zapłacić telefonem za pośrednictwem Apple Pay, przeczytać wiadomości w Apple News oraz wydawać Siri polskie komendy głosowe. Niestety, nic z tego.
Działanie aplikacji Messenger
Android przyzwyczaił mnie do komunikacji za pomocą dymków czatu w Messengerze. Po przesiadce na iOS odczułem mocny brak tego rozwiązania i choć wiedziałem, że nie jest temu winna zła wola Apple ani Facebooka, byłem zniesmaczony. Dziś po wielu miesiącach w dalszym ciągu przeszkadza mi wspomniana kwestia. Wyjściem “zastępczym” jest odpisywanie na wiadomości z poziomu panelu powiadomień, które nie powoduje wyjścia z aktywnej aplikacji.
Dajcie znać w komentarzach pod wpisem, co was irytuje w iOS?
Grafika: Apple