You are here
Polska nieatrakcyjnym rynkiem dla Google? felietony 

Polska nieatrakcyjnym rynkiem dla Google?

Polska dostała od Google po uszach. Nie wprost, ale pośrednio. Wystarczy zastanowić się nad nowościami zaprezentowanymi podczas wczorajszego Google I/O i nad tym, komu właściwie są one dedykowane. Podpowiem — nie chodzi o Polaków.

Polska

Wczorajszy Keynote otwierający konferencję Google dla deweloperów utwierdził mnie w przekonaniu, iż Polska na arenie rozwoju nowych technologii ma naprawdę pod górkę. Ilekroć coś zaczyna się na tym polu poprawiać, pojawia się wypowiedź, zdarzenie lub event, który ponownie cofa NAS w tył. Weźmy takie Google…

Gigant początkowo lekceważył użytkowników z naszego kraju i w zasadzie miał ku temu powody. O tym porozmawiamy nieco później. Chodzi o to, że z biegiem czasu podejście Google do Polski zaczęło się zmieniać na lepsze, czego efektem był napływ nowinek, z których mogliśmy korzystać my — mieszkańcy Kraju nad Wisłą. Co istotne, nie mówię jedynie o polskiej lokalizacji usług, ale o odpowiednich wersjach językowych. To budziło zaufanie do Google, które na przekór innym gigantom branży dopieszczał nas możliwie często, na co pozwalały panujące trendy. Te zaczynają się zmieniać, co powinno nas zarówno cieszyć, jak i martwić.

Cieszyć możemy się z tego, że przyszłość dzieje się tu i teraz. Martwi niestety to, że nie możemy skorzystać z jej dobrodziejstw, bo żyjemy w kraju, który jest we wdrażaniu ficzerów bardzo często pomijany. Dlaczego tak się dzieje?

Polska to nie tylko kraj, to również język

Polska w ujęciu globalnym jest rynkiem stosunkowo niewielkim. Nie mniej jednak doceniają nas giganci tacy jak Microsoft, a nawet Amazon. Problem w tym, że z rzeczonego doceniania wynika niewiele, a konkretnie — użytkownik końcowy nie czerpie z tego powodu żadnych profitów. Ciepłe słowa są kojące dla duszy, ale nijak mają się do użyteczności. Jesteśmy karmieni zapewnieniami mówiącymi o tym, że “może kiedyś..”.

Kogo i co możemy winić za ten stan rzeczy? Zaskoczę was pewnie, twierdząc że to nie wina gigantów, a naszego języka. Polski jest niezwykle trudny, czym lubimy chwalić się przy okazji każdej rozmowy z osobami z zagranicy. Przemawia przez nas pycha, ale ta sama pycha powoduje, że nie doczekujemy się “naszych” lokalizacji wielu usług, w których, jakby nie patrzeć, język odgrywa rolę kluczową. Takimi usługami są, chociażby asystenci głosowi. Tutaj dochodzimy do sedna problemu.

Polska a Google Assistant

Google Assistant, Microsoft Cortana, Apple Siri oraz Amazon Alexa — wiecie, co łączy je wszystkie? Brak możliwości obsługi w języku polskim, przez co korzystanie z dobrodziejstwa w postaci asystenta głosowego jest utrudnione. W niektórych przypadkach w ogóle nie mamy możliwości przetestowania rozwiązania, gdyż te nie zadziała na terenie naszego kraju (nie pozwoli na instalację z oficjalnego sklepu).

To boli, szczególnie że to właśnie wirtualni asystenci głosowi mogą okazać się najważniejszą technologią najbliższych kilku lat. Widać to po szybkości rozwoju tegoż segmentu rynku, który pręży się, zachęcając do skorzystania ze wspomnianej nowinki. Asystenci wbudowani w smartfon to nie wszystko. Wirtualne twory zamyka się także w lodówkach, głośnikach telewizorach oraz zegarkach. Jestem pewny, że obsługa głosowa oraz szeroko pojęte VR/AR będą najistotniejszą częścią rynku elektroniki użytkowej. Do gry nie dołączy, przynajmniej na razie Polska.

Wszystko przez to, że nasz język jest skomplikowany, a co za tym idzie, wdrożenie go do zawiłych usług pokroju Google Assistant mogłoby się gigantowi zwyczajnie nie opłacać. Jak zwykle chodzi o kasę i jak zwykle traci na tym najbiedniejszy, czyli użytkownik.

Źródło: Google, opracowanie własne

Related posts

Leave a Comment