Uncharted 4 – majstersztyk narracji
Naughty Dog świętuje obecnie chyba swój największy sukces, czyli Uncharted 4: Kres złodzieja. Dodajmy, że sukces w pełni zasłużony.
Studio developerskie odwaliło kawał niesamowitej roboty. Praktycznie każda produkcja, która wychodził spod ich ręki odznaczała się czymś niesamowitym. Wyjątkiem może być tutaj trzecia odsłona przygód Nathana Drake’a, która była świetną przygodówką, ale nic ponad to. Brakowało jej pazura znanego z drugiej odsłony Uncharted, choć miała w sobie wszystkie składowe. Coś nie zagrało, ale Naughty Dog odrobiło lekcje i wypuściło petardę.
Branżowe serwisy i redakcje nie szczędzą pochwał. Ja również jestem pod ogromnym wrażeniem czwartej części, ale niestety nie udało mi się jej jeszcze ukończyć. Doba się nie rozciągnie i powiem szczerze, bardzo tego żałuję. Od pierwszych chwil zostałem wciągnięty w rozgrywkę w mistrzowski sposób. Developer nie bawił się w samouczki, do których często jesteśmy już przyzwyczajeni, ale wrzucił nas na głęboką wodę. Sterowanie nie odbiega od tego, co znaliśmy z poprzednich odsłon, choć dodano kilka smaczków.
Jednak moc gry ukryta jest gdzie indziej. Owszem grafika jest fenomenalna (zatrzymywałem się tylko, żeby popatrzeć na widoki), sterowanie intuicyjne i bezproblemowe, a wpółotwarty świat zachęca do eksploracji. To wszystko stanowi ogromny plus „Uncharted 4”, ale nie największy. Największym atutem „Kresu złodzieja” jest coś innego. Podejście Naught Dog do narracji i fabuły. Widać, że lata miesiące spędzone na dopieszczaniu „The Last of Us” nie poszły na marne.
Akcji zdarza się pędzić na złamanie karku, ale do tej pory największą przyjemność sprawiło mi oglądanie przerywników. Czułem się jakbym siedział obok bohatera i razem z nim odczuwał niepokój czy odrętwienie. Developer przedstawia Nathana w innych odcieniach niż do tej pory. Pozbywa się otoczki awanturnika, a miejscami można nawet odnieść wrażenie, że spoglądamy na zupełnie innego Drake’a. Kupiłem wizję Naught Dog z miejsca. Jestem bliżej protagonisty niż mogłem się spodziewać. Widać, że odczucia bohatera mają wpływ na rozgrywkę i nie przeszkadza mi nawet to, że akcja jest skondensowana, a więcej czasu spędzam łażąc po ścianach czy starając się uniknąć wrogów. „The Last of Us” pokazało, że narracja jest kluczem do sukcesu, a w przypadku „Uncharted 4” jeszcze ją dopieszczono.
Fot: Sony
_____________________________________