Włączyłem TV i pożałowałem
Tak, mam w domu odbiornik telewizyjny. Brzmi to bardzo archaicznie, ale w momencie, kiedy wczoraj włączyłem TV żeby obejrzeć coś, co leci na jednym z najpopularniejszych kanałów w Polsce, przypomniałem sobie, czemu częściej tego nie robię. Byłem przerażony tym, co tam zastałem i zacząłem się zastanawiać, jaki jest sens współczesnej telewizji. I będąc szczerym, niezupełnie go widzę.
Reklamy, reklamy i jeszcze reklamy. To pierwsza z rzeczy, która rzuciła mi się w oczy, kiedy zobaczyłem jak obecnie wyglądają kanały telewizyjne. Zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, jak wiele ich występuje w telewizji, ale chyba nie byłem gotowy na to, co finalnie uderzyło mnie między oczy. W końcu człowiek ma swoją określoną odporność na głupoty, a moja została wczoraj solidnie nadwyrężona.
Włączyłem TV i pożałowałem
Sobota wieczór. Część osób zapewne wtedy chodziło po klubach, może było ze znajomymi na jakiejś domówce, a może nawet na wieczornym spacerze, bo pogoda zachęcała do tego, żeby wyjść z domu. Ja postanowiłem zalec na kanapie i obejrzeć serial, który wszędzie był reklamowany. Widać jestem jednak podatny na tego typu sugestie, bo skończyło się tak, że włączyłem TV, otworzyłem chipsy i zanim zacząłem oglądać, już miałem dość. A minęły zaledwie dwie minuty. Wszystko przez to, że ja jako widz, jestem nieustannie bombardowany informacjami, które zupełnie mnie nie obchodzą. Tak, trafiłem na blok reklamowy,
Ten był… długi. Nie siedziałem ze stoperem w ręku, ale podejrzewam, że mięło przynajmniej dziesięć minut, zanim pojawiło się to, na co czekałem. Dziesięć minut, których nikt mi nigdy nie odda, a podczas których poznałem tajniki pieczenia wyjątkowych ciast, metody sprzątania i ofertę na samochód, na który nigdy nie będzie mnie stać. Super. W Internecie mam dokładnie to samo, ale przynajmniej sprofilowane pod moje zainteresowania, bo przecież Google czy Facebook skutecznie o mnie dba. Telewizja o mnie nie dba, a co więcej, mam wrażenie, że traktuje mnie jak idiotę, który ma za dużo wolnego czasu. Tymczasem jedyne co wyniosłem z wczorajszego wieczoru to przeświadczenie, że oglądanie telewizji w takiej formie, jaką prezentuje obecnie, mija się zupełnie z celem.
Co z moim czasem?
Szukanie odpowiedniego filmu czy serialu może zająć wieki. Wie o tym każdy, kto choć raz przedzierał się przez bibliotekę Netflix czy HBO Go. Multum treści i problem, co wybrać jako pierwsze. Przyznaję się bez bicia, sam mam tak długą listę tytułów do obejrzenia na wspomnianych wyżej platformach, że czasem jest mi wstyd. Tylko, że w ich przypadku jest tak, że nie muszę tego robić wtedy, kiedy ktoś mi narzuci konkretny termin. Mogę spokojnie obejrzeć odcinek serialu w drodze do pracy, siedząc względnie wygodnie w tramwaju czy autobusie. Leżę w łóżku i kolejny odcinek za mną. I ten odcinek trwa dokładnie tyle, ile powinien.
Włączyłem TV z myślą, że serial trwający niecałe czterdzieści minut będzie trwał maksymalnie pięćdziesiąt. W końcu „nie przesadzajmy”, prawda? Tymczasem podczas tych czterdziestu minut dwukrotnie zostałem przywitany przerwą reklamową, która oferowała mi dokładnie to samo. Te same materiały, ale w różnych konfiguracjach. Raz zaczęto od oferty operatora komórkowego, a raz na niej skończono. I ja wiem, że sobota wieczór to prime time i że tak trzeba, no ale czy naprawdę muszę czuć się jak idiota wtedy? Idiota, któremu na siłę wciska się coś, co widział już wielokrotnie w Internecie.
Telewizja to relikt?
Powszechny i tani dostęp do VOD zmienił to, jak postrzegam telewizję. Wychowałem się w latach dziewięćdziesiątych, gdzie większość rzeczy konsumowałem właśnie za pomocą tego medium. Były jeszcze VHS’y, które pokazywały to, czego telewizja pokazać nie mogła lub nie chciała. Teraz odnoszę wrażenie, że kiedy włączam TV to trafiam tam tylko i wyłącznie na „spady”. Rzeczy, które albo już dawno można zobaczyć na serwisach VOD albo przygotowywane są dla widza pozbawionego jakiegokolwiek mózgu.
Oglądając wspomniany serial, którego tytuł rozmyślnie pomijam milczeniem, czułem się właśnie jak idiota. Skonstruowano go bowiem tak, żeby zupełnie, ale to zupełnie nie musiał… myśleć. Wszystko podano mi na tacy, a dodatkowo, jakbym czegoś nie zrozumiał, to bohaterowie powtarzali informacje w nieskończoność. Najbardziej bolesne było w tym to, że pierwotnie format został przygotowany właśnie pod serwis VOD. Tylko, że nic to nie zmieniło. Dalej czułem, że oglądam serial taki, jak wtedy, kiedy byłem dzieckiem. Tak, jakby twórcy tworzący dla polskiej telewizji zatrzymali się i byli odporni na zmiany. To na szczęście nie jest domeną wszystkich stacji, bo chociażby polski odział HBO odwala kawał dobrej roboty (zobaczcie drugi sezon Wataha, a zrozumiecie o czym mówię).
VOD wyprze TV – nie ma innej możliwości
Nie ma innego wyjścia, a przynajmniej ja go nie widzę. Serwisy VOD to przyszłość, która skutecznie pokazała mi, jak to wszystko powinno wyglądać. Powstające tam treści nie zawsze są wysokich lotów, ale są finansowane przez subskrybentów (przynajmniej w dużej części), a ja, jako użytkownik nie muszę oglądać setek nic nie wnoszących do mojego życia reklam. Jeżeli te się pojawiają w formie product placement, to przynajmniej nie jest to dziesięć, dwanaście minut z którymi nic nie jestem w stanie zrobić. Nie wybijam się z rytmu oglądania, a jeżeli już chcę zrobić sobie przerwę w oglądaniu, to sam decyduje, kiedy ta ma nastąpić.
Teraz już wiem, że telewizor będzie mi służył wyłącznie do tego, żeby oglądać na nim filmy oraz seriale, ale z bibliotek VOD. No i oczywiście do podpiętej do niego konsoli. Włączyłem TV i pożałowałem. Wiem, że tego błędu więcej nie powtórzę.
Nowe telewizory znajdziecie także w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Opracowanie własne
Są jeszcze kanały, które nie dają reklam w trakcie filmów. Jeśli ktoś ogląda jeszcze filmy w tv, to polecam wyszukiwarkę dobrych filmów:
Racja 😉