Streaming gier – jeżeli tak ma wyglądać przyszłość, to ja dziękuję
Z coraz większym niepokojem spoglądam na to, co dzieje się na rynku gier. Nie chodzi o to, że produkcje AAA stają się niebezpiecznie powtarzalne. Dalej da się przecież znaleźć produkcje nietypowe i wciągające. O wiele bardziej martwi mnie streaming gier na różne urządzenia, a najbardziej na te mobilne. Jeżeli to ma być przyszłość branży gier, to ja chyba takiej przyszłości nie chcę.
Doskonale rozumiem, że świat idzie do przodu i niektóre rzeczy ulegają zmianą. To naturalne i to w każdej dziedzinie życia, więc czemu w przypadku streamingu czuję, że coś jest nie tak? Jest ku temu kilka powodów, która mam zamiar skutecznie obronić. W tym wszystkim nie zapominam jednak o tym, że ja jako gracz, mam w tym wszystkim najmniej do powiedzenia. Niestety.
Streaming gier
Zanim przejdę do obaw związanych z nowymi usługami, których z każdym kolejnym rokiem będzie jeszcze więcej, warto żebym wspomniał czym w ogóle jest rzeczony streaming gier. W wielkim skrócie chodzi o to, że cała moc obliczeniowa potrzeba do uruchomienia konkretnej produkcji, zostaje przerzucona nie na nasz sprzęt, ale na sprzęt dostarczyciela usługi. To jego serwery będą rozgrzewały się do czerwoności, kiedy tysiące graczy będą odpalały daną produkcję na raz. Takie rozwiązanie ma oczywiście swoje plusy i to więcej, niż tylko wygodę.
Streaming gier to przede wszystkim spokój. Spokój, że niezależnie od tego, jaki mamy komputer czy smartfon, bez problemu odpalimy każdy z udostępnionych tytułów. To trochę tak, jak w przypadku konsol, gdzie płytę wsuwa się do napędu i nie trzeba się niczym więcej przejmować. Tylko, że w przypadku konsol całą zabawą zajmuje się hardware sprzętu, a nie zewnętrze serwery usługodawcy. I tutaj mam pewną obawę, która może nigdy się nie ziścić, ale to mało prawdopodobne. Chodzi mi właśnie o dostępność, która w pewnym momencie może po prostu zniknąć.
Nic na stałe
Netflix i Spotify to tylko dwa przykłady pokazujące, jak bardzo zmienił się sposób konsumowania treści przez społeczeństwo. O wiele łatwiej odpalić aplikację, obejrzeć lub posłuchać czegoś na co ma się ochotę, niż iść do sklepu i po prostu kupić dany produkt. Tutaj też go kupujemy, a raczej wypożyczamy na określonych warunkach. I nigdy, nie jest on naszą własnością, a co więcej, nagle może przecież zniknąć, a my nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić.
Dobrze widać to na przykładzie Netflix, gdzie obszerna biblioteka treści czasem się… kurczy. Niektóre produkcje znikają z katalogu i czasem do niego wracają, a czasem nie. Ja, jako użytkownik, nie mam na to absolutnie żadnego wpływu i czasami jest to więcej, niż denerwujące. Spotify także może nas pozbawić dostępu do niektórych albumów czy piosenek. Wystarczy przecież, żeby artysta nie przedłużył z firmą umowy. No dobra, a jak się to wszystko ma do streamingu gier? Moim zdaniem identyczna sytuacja nastąpi, kiedy ruszy on na dobre. Korzystając z jakiejkolwiek platformy, będę opłacał jej subskrypcję, ale nie będę miał wpływu na to, które produkcje i na ile na niej zagoszczą.
Jedno konto by nimi rządzić
Może się przecież zdarzyć tak, że dany producent wycofa się z konkretnej platformy streamingującej i przeniesie na kolejną. Już dziś takie zmiany są widoczne, ale w obszarze dotyczącym dystrybucji cyfrowej. Ostatnio Metro Exodus zostało w ostatniej chwili zabrane ze Steam na rzecz Epic Store. Czy ktokolwiek będzie mi w stanie zagwarantować, że tytuł na który czekam w streamingu, nie zostanie przypadkiem przeniesiony w inne miejsce? Wątpię.
Może nie jest to największy z życiowych problemów, ale jest fanem zazwyczaj jednej usługi. Jeżeli korzystam z aplikacji muzycznej, to jest to Spotify, a nie Spotify, Tidal i cokolwiek tam jeszcze. Lubię mieć porządek w tego typu rzeczach i zakładanie po kilka kont w różnych miejscach, nigdy mnie nie bawiło. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby streaming gier ograniczył się tylko do jednej platformy. Przecież już teraz wiemy o Project xCloud od Microsoft, Verizon Gaming, a nawet Apple coś w tym temacie kombinuje. Nie mówiąc już o Google czy Sony.
Co to oznacza dla mnie, jako gracza? Że będę musiał założyć kilka kont w różnych miejscach, by mieć dostęp do interesujących mnie produkcji. Dostęp ograniczony, bo przecież wszystko może się nagle dostarczycielowi usługi zmienić.
Stale on-line
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jedna rzecz, która mnie przeraża. Stały i co więcej szybki dostęp do Internetu. O ile w większych miastach dostęp do światłowodu jest już względnie prosty, to co z miastami satelitarnymi czy w ogóle miasteczkami? Zawsze może się przecież zdarzyć i tak, że Internet z jakiegoś powodu zostanie odcięty. Głupia awaria odetnie nas od… wszystkiego. Nie posiadanie gier na czytnikach fizycznych to coś, co sprawi, że bez dostępu do sieci, możemy zapomnieć o rozgrywce.
Zresztą problem nie musi leżeć tylko po naszej stronie. Ostatnio, kiedy startowały testy Anthem, serwery padły. I to kolejna rzecz, którą trzeba wziąć pod uwagę, kiedy myśli się o streamingu gier. Jeżeli dostarczyciel usługi zawali, my nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Owszem, takie awarie nie trwają zazwyczaj zbyt długo, ale mimo wszystko to coś, co potrafi skutecznie zniechęcić do korzystania z usługi.
Kolekcjonowanie gier
Sam streaming gier to jeszcze pieść przyszłości, ale już dziś obawiam się, że nie będę miał czego kolekcjonować. Może jestem „starej daty”, ale zwyczajnie lubię mieć na półce wydania pudełkowe gier, a już szczególnie wtedy, kiedy są one w wersji kolekcjonerskiej. Jeżeli to także ma zniknąć, by wszyscy producenci przeniosą się w chmurę, to miliony fanów „kolekcjonerek” będzie bardzo zawiedzionych. Warto się także zastanowić, co z samymi producentami sprzętu i akcesoriów do gier?
Przecież jeżeli produkcję AAA dało się będzie odpalić na średniej jakości smartfonie, to po co ładować grube tysiące w karty graficzne czy same konsole? Wiele firm może wtedy solidnie dostać po kieszeni i wątpię, żeby tak łatwo odpuścili temat. Streaming gier jeszcze jest w powijakach, choć oczywiście tego typu usługi już istnieją. Dalej jednak wygodniej jest tytuł po prostu kupić, niekoniecznie w sklepie, ale np. w dystrybucji cyfrowej. Z tej ostatniej dalej nie jest do końca nasz, bo przecież dostajemy go zazwyczaj na licencji.
Nie mam jednak wątpliwości, że streaming gier prędzej czy później stanie się codziennością graczy. Mam jednak nadzieję, że będzie to później. Jakoś nie mogę się do tego rozwiązania przyzwyczaić, choć wiem, że nie będę miał wyjścia. Niestety.
Nowe gry oraz konsole znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Opracowanie własne