Ktoś wyłączył Internet – jak żyć i czy jest w ogóle po co?
Stało się to, co spędza sen z powiek milionom influenserów na całym świecie. Ktoś wyłączył Internet i sprawił, że ich życie stało się wyjątkowo… puste. No bo jak można żyć w świecie, gdzie nie wiadomo, co ktoś jadł na kolację, jak ubrał się na wieczorną randkę lub co gorsza, co włożył na trwającego właśnie Open’era. Wbrew pozorom, to faktycznie może być tragedia z której nie powinniśmy się śmiać, ale trochę będziemy. Tylko trochę.
To nie pierwszy raz w historii i zapewne nie ostatni, kiedy Facebook, Instagram, Messenger i WhatsApp ulegają awarii. Nie jest to takie rzadkie, jak można by się było spodziewać, ale tego typu wydarzenia, jak wczorajsze, to już co innego. Globalne problemy z dostępem do zdjęć czy ogólnie multimediów wywołały niemały popłoch w sieci, co zresztą nie jest dziwne, bo bez niej, jesteśmy zgubieni. Przecież kanały social media są już częścią naszego życia, a bez nich, nie wiemy co ze sobą zrobić.
Ktoś wyłączył Internet
Wprawdzie wczoraj wieczorem bez większego problemu można było dostać się na prawie każdą stronę internetową, to przez chwilę mogliśmy się poczuć tak, jakby ktoś wyłączył Internet. Dlaczego? Nie wiemy jak inni użytkownicy, ale my mamy swoje podstawowe aplikacje, które odpalamy na smartfonie w pierwszej kolejności. I tak się właśnie składa, że to te same, które wyżej wymieniliśmy. Niby działały, niby dało się przeglądać feed, ale w ogólnym rozrachunku dobrze wiemy, że było to bez sensu. Ludzki wzrok, a w szczególności wtedy kiedy przegląda się rzeczy na telefonie, najlepiej reaguje na zdjęcia, niż tekst. Wczoraj nie było na czym „zawiesić oka”, więc można było odnieść wrażenie, że faktycznie ktoś wyłączył Internet.
Tylko, że wczorajsza awaria to coś więcej, niż tylko problem z zobaczeniem tego, co ktoś akurat wrzucił na Instagrama czy Facebooka. To problem dla wielu marek, które w takiej sytuacji zostały pozbawione częściowo kontaktu z klientem, a tym samym, możliwości zarobku. Nie ma się co oszukiwać, że obie wspominane platformy są darmowe, bo firmy od dawna płacą za to, żeby być na nich widoczne. I kwoty nie są małe, bo „ścięcie” zasięgów, które widoczne jest już od dawna, musiało przełożyć się na to, żeby firmy zaczęły płacić więcej. Przynajmniej wtedy, kiedy chcą być widoczne w sieci. Samo pozycjonowanie stron w Google jest niezmiernie ważne, ale tak samo ważne jest to, żeby użytkownik wchodząc na Facebooka, widział naszą markę. Koniec i kropka.
I co zrobisz? Nic nie zrobisz!
Zwykli użytkownicy mogą marudzić i marudzą, że przecież jak to możliwe, że ktoś wyłączył Internet i pozbawił ich kontaktu ze światem? Zdarzyło nam się nawet widzieć komentarze, gdzie stwierdzano, że chyba należy się za to jakaś rekompensata. Pomijając to, jak nieprawdopodobne jest to stwierdzenie, to i tak użytkownik niewiele może. Dlaczego? Bo zapewne nie przeczytał nawet regulaminu platformy, która według niego powinna zapewniać mu wszystko i to za darmo. Co możemy znaleźć w regulaminie Facebooka? Widnieje tam bardzo znaczący podpunkt (4. Dodatkowe postanowienia, podpunkt 3), który chyba rozwiewa wszelkie wątpliwości co do „zwrotów”.
„Dołożymy uzasadnionych starań i należnej staranności w dostarczaniu użytkownikom naszych produktów oraz zadbamy o to, by było to bezpieczne, pewne i bezawaryjne środowisko, jednakże nie gwarantujemy, że nasze produkty będą zawsze działały bez przeszkód, opóźnień czy niedoskonałości. Jeżeli dołożyliśmy uzasadnionych starań i należnej staranności, nie ponosimy odpowiedzialności za szkody niespowodowane naruszeniem przez nas niniejszego Regulaminu lub w inny sposób naszymi działaniami, szkody, których ani użytkownik ani my nie jesteśmy w stanie w uzasadniony sposób przewidzieć w momencie podpisywania niniejszego Regulaminu, za jakiekolwiek obraźliwe, niestosowne, obsceniczne, naruszające prawo lub budzące inne zastrzeżenia treści, publikowane przez inne osoby, które można znaleźć w naszych produktach oraz wydarzenia poza naszą uzasadnioną kontrolą.”
Gwarancja? Jaka gwarancja?
Owszem, regulamin Facebooka zastrzega, że firma nie ponosi odpowiedzialności, jeżeli coś nieprzewidzianego się wydarzy, ale to nie oznacza, że nie możemy dochodzić swoich praw. To jednak zakłada wizytę w sądzie, a to raczej mało prawdopodobne, żeby komukolwiek się chciało to robić. Nie dlatego, że jest to niemożliwe, ale dlatego, że wysiłek może być nieadekwatny do tego, co można osiągnąć. Szczególnie w przypadku zwykłych użytkowników, bo przecież duże marki mogą to robić. Tylko czy jest w tym sens?
Awarie się zdarzają i nie ma się na to większego wpływu. Sam Facebook oraz Instagram są już tak ogromnymi platformami z niebotyczną ilością użytkowników, że w starciu z tym, każdy jest na przegranej pozycji. Niestety, ale to nie jedyny problem, który uwypukliła wczorajsza awaria. Pokazała także, że jesteśmy uzależnieni od mediów społecznościowych, a FOMO (strach przed tym, że coś nas ominie) nie jest żadnym wymysłem. Dało się to odczuć czytając komentarze pod wpisami, czy podczas prywatnych rozmów.
A co jeżeli Instagram kiedyś zniknie?
Nie jest to wizja, która jest zupełnie nieprawdopodobna. Może się przecież zdarzyć tak, że pewnego dnia platforma przestanie istnieć. Bez żadnego ostrzeżenia i bez możliwości powrotu. Co wtedy? Wiele osób straci pracę i nie mówimy tutaj tylko o influencerach, których głównym zajęciem jest jeżdżenie po świecie i robienie ładnych zdjęć. Agencje marketingowe, specjaliści od promocji, fotografowie czy nawet copywriterzy. Wiele osób uzależnionych jest od medium, na które nie mają absolutnie żadnego wpływu i przyjmują je jako pewnik. Co mogą zrobić, żeby się przed tym zabezpieczyć?
Przede wszystkim zadbać o niezależne kanały, czyli np. własne blogi. Tam też da się zebrać czytelników czy obserwujących, a jednocześnie mieć kontrolę, choć częściową nad tym, co należy do nas. Zdjęcia i wpisy umieszczane na Facebooku i Instagramie w momencie pojawiania się w sieci, nasze już nie są i należy o tym pamiętać. Bo kiedyś nadejdzie dzień, że pożałujemy naszego uzależnienia i najbardziej odczuje to nasz portfel.
Nowe smartfony, które pozwolą wam przeglądać „fejsa”, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Facebook / Instagram / Opracowanie własne