Batman Arkham Knight: Recenzja
Nadszedł czas na ostatnią część sagi z Batmanem, tym razem ze Strachem na Wróble w roli głównego przeciwnika. Rozgrywka toczy się nie tylko o całe Gotham, ale też o duszę Batmana. Czy nietoperz będzie w stanie wyjść z tego starcia obronną ręką?
As crow flies
Gry z serii Arkham to swego rodzaju pomnik dla postaci Batmana. Zastanawiam się jak wiele osób jeszcze pamięta skromny fakt, że adaptacje na podstawie filmów i komiksów jeszcze niedawno zazwyczaj były totalnym dnem. Tak było zanim wyszło Arkham Asylum i pokazało wszystkim jak można zrobić grę, która idealnie ujmuje postać z kart komiksu i jeszcze to rozwinąć opowiadając własną, unikalną dla tytułu historię. Od pierwszej części fabuła serii mocno opiera się o koncept tytułowego Azylu i walki z przeważającymi, połączonymi siłami super-złoczyńców, aby złamać Batmana. Gry stopniowo przybierały na skali od pierwszej części, która oddała nam do eksploracji wyspę na której znajdował się Azyl, przez drugą w której mieliśmy dostęp do małej, zamkniętej części miasta, aż po prequel, który umożliwiał nam zwiedzenie samego Gotham, praktycznie opustoszałego.
Tym razem mamy również dostęp do całego miasta, które składa się z trzech wysp, lecz podobnie jak w Origins twórcy zdecydowali się opróżnić miasto ze zwykłych obywateli, zastępując ich tłumami rozszalałych psychopatów i armią najemników oraz czołgów. Miasto jest naprawdę rozległe, ale cały czas towarzyszy nam wrażenie pustki – na próżno szukać misternej konstrukcji Arkham City, które pomimo, że dość rozbudowane, na każdym kroku oferowało mnóstwo rzeczy do robienia. Historia gry rozpoczyna rok po zakończeniu Arkham City: Batman nie może sobie poradzić ze śmiercią Jokera, jednak Gotham od tego momentu zmieniło się w znacznie bardziej bezpieczne miejsce. Niestety z nadejściem Halloween na miasto uderza Strach na Wróble łącząc swoje siły z Pingwinem, Dwie-Twarze, a także z nowym, tajemniczym przeciwnikiem, który przedstawia się jako Arkham Knight. Mroczny rycerz po raz kolejny zmuszony jest wyruszyć na krucjatę, od której powodzenia będą zależeć losy Gotham.
Prawdę mówiąc, po osadzeniu całej fabuły dookoła postaci Stracha na Wróble spodziewałem się znacznie więcej, zwłaszcza po jego występach w pierwszej części gry, gdzie Rocksteady sportretowało go rewelacyjnie. Niestety srogo się zawiodłem – Strach na Wróble to tylko powód dla kolejnego zadania w głównym wątku fabularnym; jego interakcja z Batmanem jest znikoma, pojawia się rzadko i równie dobrze każdy z reszty przeciwników mógłby zająć jego miejsce. Historia opowiedziana w grze jest po prostu słabsza niż w poprzednich częściach, daleko jej do Arkham Asylum czy Arkham City. Nie sposób się też doszukać znaczącego udziału innych postaci: pomimo, że jest aż dziesięciu grywalnych bohaterów, ich występy ograniczają się do kilkudziesięciu sekund w najlepszym razie. Oprócz tego pozostaje Arkham Knight, który bardziej irytuje niż zagraża, a jego tożsamość gra próbuje nam zdradzić już po kilkudziesięciu minutach. Cała linia fabularna gry wydaje się sztucznym tworem, który jest na miejscu tylko po to, aby uzasadniać akcję, nie skupiając się na charakterach czy motywach postaci. Gigantyczny plus za to, to powracająca obsada dźwiękowa gry – Kevin Conroy i Mark Hammil dają cudowny pokaz swoich talentów aktorskich, jako Batman i Joker.
Knightfall
Rozgrywka w znacznej części pozostała niezmieniona jeśli chodzi o poruszanie się samym Batmanem, walkę oraz skradanie. W momencie kiedy chwyciłem pada, miałem wrażenie jakbym go nie odkładał od czasów Arkham City. Jest to oczywiście zaleta, dlatego, że rzadko które gry miały tak dopracowany system poruszania się oraz walki, sprawiający radość tak samo starym wyjadaczom jak i mniej doświadczonemu odbiorcy. W poruszaniu się po mieście towarzyszy nam też jeden nowy element, a w zasadzie nowy główny bohater gry – Batmobil. Nieodłączny pojazd Batmana jest teraz obecny praktycznie cały czas, można nawet uznać, że twórcy go nadużyli. Nie zrozumcie mnie źle – Batmobil jest fantastycznie wykonany: bardzo dobrze się go prowadzi, a model jazdy przywodzi na myśl Burnouta, pojazd zamienia się w czołg w dowolnym momencie i jest równie wypakowany gadżetami co sam Batman, jednak jest używany przez autorów gry cały czas. Fragmenty w których walczymy z armią czołgów-dronów przewijają się non-stop, są tak uciążliwe, że po godzinie gry będziecie wysiadać z Batmobilu przy każdej możliwej okazji, żeby tylko ich uniknąć. Jednak Rocksteady zaangażowało pojazd Mrocznego rycerza również do zagadek, które tym razem są znacznie bardziej rozbudowane, a używanie w nich Batmobilu pozwala dostrzec znacznie większą niż poprzewdnio skalę gry.
http://www.youtube.com/watch?v=FAS-KSUg0n8
Miasto i pojazd są wykonane świetnie, jednak aktywności w które jest angażowany gracz związane z nimi są mniej ciekawe niż w poprzednich częściach. Trudno przeoczyć też, że na rzecz ogromnego obszaru miasta poznikały swego rodzaju zamknięte poziomy na wzór lochów, które w poprzednich częściach odgrywały dużą rolę, zbliżając gameplay do tytułów w stylu Metroida bądź Zeldy. W cień odeszły również walki z bossami, ograniczając praktycznie wszystkie większe starcia do zmagań z różnego rodzaju czołgami. Na dodatek fantastyczne wątki poboczne z poprzednich części zostały przemodelowane tak, aby rozgrywać na zasadzie powtarzających się po sobie podobnych do złudzenia fragmentów gry, lub wyzwalania miasta z obozów wroga czy ścigania konwojów. Na dodatek sam Batman nie otrzymał praktycznie żadnych nowych gadżetów, ograniczając jedyną nowość w serii do Batmobilu. Trudno zrozumieć decyzje Rocksteady, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy – praktycznie każdy element, który był atutem cyklu, został zepchnięty na drugi plan lub przemodelowany. Co ciekawe jednak, developer zdecydował się zachować fragmenty gry z rekonstrukcją zdarzeń na miejscu zbrodni, które wprowadziło Arkham Origins, nie odcinając się tym samym całkowicie od podrzuconego dziecka w serii, a zachowując ciekawy mechanizm. Także historia i jakość DLC dodawanego do gry pozostawiają tym razem wiele do życzenia, nie zbliżając się nawet przez chwilę poziomem do fenomenalnego rozszerzenia do Arkham City z Catwoman w roli głównej.
No Man’s Land
Oprawa gry stoi na bardzo wysokim poziomie. Mowa oczywiście o wersjach konsolowych, ponieważ wersja PC nie jest jeszcze na tyle stabilna, aby ją recenzować. Tytuł chodzi na odrobinę leciwym Unreal Engine 3, który jednak jak na staruszka potrafi jeszcze zaskoczyć drzemiącą w sobie mocą. Na pierwszy plan wysuwają się niesamowite efekty deszczu, wody i mokrych powierzchni, zaskakując rozdzielczością, efektami przezroczystości czy ogólną fizyką. W dowolnym momencie widać każdą kroplę wody zarówno na samym Batmanie jak i dowolnym elemencie otoczenia. Całego spektaklu dopełniają tekstury w bardzo wysokiej rozdzielczości, a także niesamowite oświetlenie, dzięki któremu Gotham zaskakuje kolorowymi neonami i malowniczymi widokami. Po raz kolejny Rocksteady udało się ożywić miasto istniejące tylko na kartach komiksu we wspaniałym gotyckim klimacie.
Trudno wyobrazić sobie, żeby gra mogła lepiej wyglądać. Fizyka i interaktywność otoczenia również się poprawiła, umożliwiając nam rozdzieranie na kawałki ulic Gotham podczas rajdów Batmobilem. W grze dominuje styl graficzny z poprzednich części, jednak jest nieco bardziej nowoczesny i militarny, dostosowując się do zastępów dronów zalewających Gotham. Trudno polecić grę tylko ze względu na wizualia, jednak jeśli chcecie zobaczyć do czego są zdolne wasze konsole będziecie musieli chociaż zobaczyć jak wygląda najnowsza części serii Arkham.
Haunted Knight
Próbując podsumować grę, trudno mi dobrać rozsądny werdykt. Z jednej strony jestem wieloletnim fanem twórczości DC z Batmanem w roli głównej w tym tytułów z cyklu Arkham, długo i wytrwale czekałem na grę, a także nie chciałbym patrzeć na upadek marki, która okazała się kagankiem nadziei dla miłośników adaptacji komiksów. Gra nie jest zła, jednak wobec oczekiwań i poziomu wyznaczonego przez poprzednie części trudno uznać ją za satysfakcjonujący mnie tytuł. Jest słabsza niż Arkham City i Arkham Asylum. Gra wygląda i rusza się naprawdę świetnie, jednak to nie zastępuje contentu, który jest uboższy niż w poprzednich częściach.
Historia i postaci w niej występujące są bezpłciowe, a autorzy poszukują kontrowersyjnej konkluzji, która wyciśnie jeszcze jeden twist z historii o Mrocznym Rycerzu, która dziesiątki razy została opowiedziana lepiej na kartach komiksów. Polecam grę wszystkim ortodoksyjnym fanom nietoperza, oni zapewne grają już teraz, jednak pozostała część publiki niech zaczeka aż kumpel skończy grę, aby ją pożyczyć lub wyrwać za jakiś czas na wyprzedaży w niższej cenie. W żadnym wypadku natomiast nie polecam zakupu pełnej edycji z season passem za ponad 400 zł, bo na taki ruch mogliby się tylko zdecydować zbiegli z Azylu Arkham. Gra jest naprawdę dobra, ale trudno, żeby sprostała wygórowanym oczekiwaniom po tak dobrych poprzednich dwóch częściach.
___________________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz
zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.