Stadia nie będzie Netflixem do gier, choć ma mieć abonament
Zanim nastąpi oficjalne premiera usługi do streamingu gier od Google, zostało jeszcze trochę czasu. Jednak już dziś znamy trochę więcej szczegółów niż ostatnio, bo firma odpowiedziała na pytania Internautów na Twitterze. Co wiemy? Otóż Google Stadia nie będzie Netflixem, ale nie oznacza to, że nie trzeba będzie płacić comiesięcznego abonamentu.
Reddit ma swój „dział”, gdzie publikowane są posty, które nazywane są AMA. To skrót od ask me anything, czyli zapytaj mnie o wszystko. Czasem można natrafić tam na osoby, które opowiadają o swoich zawodach, ale zdarza się i tak, że firmy mówią o swoich nowych produktach czy usługach. Tak też stało się przy okazji Google Stadia, gdzie na pytania Internetów odpowiadał Andrey Doronichev, czyli dyrektor do spraw produktu. Czego nowego się dowiedzieliśmy?
Stadia nie będzie Netflixem do gier
Jedną z ważniejszych informacji, która była powtarzana nawet kilkukrotnie, jest ta, że Google stadia nie będzie Netflixem do gier. Słysząc o comiesięcznej opłacie, od razu narzuca się nam skojarzenie, ze będziemy mieli dostęp do szerokiej biblioteki tytułów. Tak będzie przecież z Uplay+, choć nie jest to ten sam rodzaj usługi. Jednak w przypadku podstawowej wersji pakietu od Google, użytkownicy nie dostaną dostępu do tytułów, które ma obsługiwać platforma. Te trzeba będzie kupić, choć oczywiście w preferencyjnych cenach, ale pod warunkiem wykupienia usługi Pro.
Wersja podstawowa ma być więc darmowa dla użytkowników, ale nawet jeżeli ci zdecydują się na zakup wersji Pro, w abonamencie pojawiać się będą jedynie pojedyncze tytuły. Coś, jak PlayStation Plus czy Xbox Live Gold. Jednak sam abonament przynosi także dodatkowe korzyści, bo tylko w nim pojawi się strumieniowanie gier w jakości 4K wraz z HDR oraz wsparcie dla dźwięku przestrzennego Dolby Surround 5.1 czy obsługa 60 klatek na sekundę. Pierwszym tytułem, który udostępniony zostanie w ramach abonamentu to Destiny 2 wraz z dodatkami.
Co jeszcze wiemy o Stadia?
Cóż, trochę szkoda, że Google Stadia nie będzie Netflixem do gier, ale jest to coś z czym trzeba będzie się jakoś pogodzić. Podczas AMA zapowiedziano także, że na platformie pojawi się system Trofeów, czyli osiągnięć przyznawanych w poszczególnych grach. Jeszcze nie wiadomo na jakiej zasadzie ma on działać, ale to z pewnością będzie coś, co pozwoli na przyciągnięcie uwagi niektórych graczy na dłużej. Szczególnie tych, którzy zbierają wszystkie „pucharki”, by mieć dany tytuł ograny na 100 procent. Minusem jest to, że w momencie startu usługi, trofea nie będą jeszcze dostępne. Mają się one pojawić później, ale nie określono jeszcze dokładnie kiedy ma to nastąpić.
Interfejs platformy dalej jest tajemnicą i o ile nie pojawią się jakieś „przecieki”, zobaczymy go dopiero w momencie startu usługi, czyli w listopadzie. Dalej nie mamy potwierdzenia, czy Google Stadia zawita od razu do Polski, ale jest to raczej mało prawdopodobne. Będziemy musieli na to trochę poczekać, co akurat nie jest niczym nowym. W przyszłości, gry obsługiwane przez Stadia będą mogły korzystać z modów, ale to też nie wiadomo kiedy ma nastąpić. Pad, który jest przeznaczony do obsługi usługi, nie będzie obsługiwał dźwięku przez Bluetooth. Pojawiło się także bonusowe pytanie do pracownika Google – czy hot-dog jest kanapką. Odpowiedź była oczywiście przecząca. No nic, nie pozostaje nam nic innego, jak czekanie na premierę Google Stadia i wtedy przekonamy się, czy faktycznie streaming gier to przyszłość.
Nowe komputery oraz laptopy do gier, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Reddit / Google Stadia / Opracowanie własne