Weekend i Netflix – sprawdzamy, co warto obejrzeć z nowości
Weekend i Netflix pasują do siebie, jak koc i czekolada w zimową, ciemną noc. Dobra, zrobiło się trochę poetycko, ale mamy nadzieję, że rozumiecie o co nam chodzi. Dalej pogoda nie zachęca do tego, żeby wyruszać na dalekie wyprawy, więc przychodzimy wam z pomocą, co możecie obejrzeć na największej platformie VOD. A jest co oglądać!
Można wyjść wieczorem na piwo, a może je też otworzyć oglądając coś na Netflix. Weekendy nadają się do tego idealnie, choć oczywiście do niczego nie nakłaniamy i nie mówimy wam, jak macie żyć. To sami wiecie najlepiej. Jednak jak co tydzień, przychodzimy do was z informacją o tym, co ciekawego zostało dodane na Netflix. Teraz wybór jest całkiem spory, więc mamy nadzieję, że znajdziecie pośród tych tytułów, coś co wam przypasuje.
Weekend i Netflix
Co takie zostało dodane do biblioteki giganta, żeby weekend i Netflix ze sobą współgrało? Mamy trochę nowości, ale nie zapomniano także o starszych tytułach. Co akurat nas cieszy, a przynajmniej w jednym przypadku. Nie wszystkie z poniżej opisanych tytułów zasługują na waszą uwagę, ale chcieliśmy dać wam pełen pogląd na temat tego, co Netflix przygotował. Jest w czym wybierać, więc nie powinniście mieć problemu z tym, by weekend spędzić z czymś wyjątkowym. Całe szczęście, bo ostatnio odnosimy wrażenie, że coraz trudniej znaleźć na platformie coś naprawdę sensownego. Gotowi? No to zaczynamy!
John Wick 2
Tak się przyjemnie złożyło, że jakiś czas temu na Netflix zagościła pierwsza część trylogii, gdzie krew leje się strumieniami. No może nie strumieniami, bo jednak jest to zrealizowane odrobinę inaczej, niż produkcje typu gore, ale na ekranie dzieje się zdecydowanie dużo złych rzeczy. Złych, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, bo przecież John Wick to doskonały przykład na to, że da się zrealizować sensowne kino akcji, ale bez zadęcia oraz mocnego przesadzania odnośnie efektów specjalnych. Tak, jak miało to miejsce w ostatnich odsłonach Szybkich i wściekłych, których zresztą także znajdziecie na Netflix.
John Wick 2 nie jest może doskonałym przykładem na to, że warto robić kontynuacje niektórych serii, ale jest to film warto zobaczenia. Tylko nie wolno zwracać zbytniej uwagi na luki fabularne i zachowania niektórych z bohaterów, bo możemy się solidnie zdenerwować. Nie ma sensu w psuciu sobie wieczoru, więc najlepiej „płynąć z prądem”. Weekend i Netflix i John Wick 2 to mocne połączenie, jednak o wiele przyjemniejsze, niż Polar. Ten ostatni nie broni się na prawie żadnej płaszczyźnie, a tymczasem John Wick 2 to po prostu dobry akcyjniak. Taki, którego ogląda się z przyjemnością i nikomu nie przeszkadzają pewne niedociągnięcia. To też dobre przypomnienie przed trzecią częścią, która w kinach ma się pojawić jeszcze w tym roku. A może maraton z obiema częściami? My do tego zachęcamy!
Stalowy gigant
Zupełnie zmieniamy gatunek i aż nie możemy się doczekać tego, aż sami zasiądziemy na kanapie oraz odpalimy ten tytuł. Przecież to klasyka animacji, która jest dodatkowo jedną z ostatnich, które naprawdę potrafią wyciskać z człowieka ostatnie łzy. I to z największych twardzieli, bo nie ma znaczenia czy ktoś ma 5 czy 50 lat. Stalowy gigant to produkcja, która po prostu wzrusza i dodatkowo, robi to w sposób inteligentny oraz przemyślany. Taki, który obecnie trudno znaleźć w kinie, a tym bardziej w animacjach.
Warto zwrócić uwagę na „kreskę”, którą został stworzony Stalowy gigant. Wprawdzie umieszczono w nim elementy tworzone za pomocą grafiki komputerowej, ale w całym obrazie naprawdę trudno je wypatrzyć. Postawiono na klasykę, co całek produkcji wyszło tylko na dobre. Szczególnie, że opowiada ona o latach, kiedy trwała Zimna wojna. Dobrze wiemy, jakie wtedy mogły panować nastroje wśród społeczności, a w samej animacji dobrze je nakreślono. Tak, żeby nawet dziecko było w stanie wyczuć wiszącą w powietrzu grozę. Stalowy gigant opowiada o tym, jak właśnie pewien chłopiec spotyka na swojej drodze gigantycznego robota. Ten w swojej naiwności oraz dobroduszności jest zwyczajnie zbyt dobry, żeby cała historia mogła skończyć się happy endem. Cóż, weekend i Netflix w tym konkretnym przypadku na pewno skończy się łzami. O ile macie serce!
Baywatch. Słoneczny patrol
Tutaj musimy was ostrzec i mamy nadzieję, że faktycznie w tym przypadku nas posłuchacie. Kiedy po raz pierwszy ogłoszono, że Słoneczny patrol doczeka się filmowej wersji, byliśmy lekko przestraszeni. W końcu serial „działał” w latach dziewięćdziesiątych i to głównie dlatego, że pokazywał skąpo ubranych i pięknych ludzi, którzy na dodatek biegali w „zwolnionym tempie”. I w telewizyjnym formacie to nawet działało, choć dziś raczej się do tej produkcji już nie wraca. To takie wspomnienie, ale nic więcej. Pełnometrażowa wersja sprzed kilku lat nie zostanie w naszej głowie jako miłe wspomnienie. Bliżej jej niestety do koszmaru.
Baywatch jest filmem złym na praktycznie każdej płaszczyźnie. Przez chwilę wydawało nam się, że to pastisz, który z zamysłem został nakręcony tak, by wyśmiewać wszystkie złe rzeczy z kultowej produkcji. Okazało się jednak, że tytuł został zrobiony na poważnie. Przynajmniej takie wrażenie sprawiają aktorzy przewijający się na ekranie. Starają się jakoś ratować film, ale z góry byli na straconej pozycji. Przykład? Bardzo proszę. Jedna ze scen pokazuje, jak trudno uwolnić nastolatka z leżaka na plaży, kiedy ten ma erekcję, a penis utknie pomiędzy szczebelkami… I nie, nie trwa to kilkunastu sekund, ale ciągnie się w nieskończoność. Przynajmniej takie odnosi się wrażenie. Serio, omijajcie ten tytuł z daleka!
Paddleton
To już coś z zupełnie innej beczki, jak mawiał to klasyk. Paddleton to jedna z tych premier na platformie, którą zdecydowanie warto obejrzeć. Mamy tu bowiem połączenie dramatu oraz komedii, ale w tej lepszej, niewyszukanej i inteligentnej formie. Takiej, którą aż chce się oglądać, choć opowiada o naprawdę nieprzyjemnych tematach. Trudno przejść obok filmu obojętnie, gdy wie się, że jeden z jego bohaterów najprawdopodobniej nie przeżyje. Druga z postaci ma za to pomóc jej w dostaniu się „na drugą stronę”.
Nie jest to może coś nowego, jeżeli chodzi o samą fabułę, ale jej podanie jest więcej niż zachęcające. W końcu mamy tutaj osoby, które z komedią związane są od lat. Ray Romano to człowiek, którego możecie kojarzyć z serialu Wszyscy kochają Raymonda. W Paddleton mamy do czynienia z zupełnie innym rodzajem humoru, ale dalej jest on na wysokim poziomie. Czego nie można oczywiście powiedzieć o produkcji, którą opisaliśmy wyżej. Weekend i Netflix razem z Paddletonem może was lekko przygnębić, ale to jednocześnie promyczek nadziei pokazujący, jak ważna w życiu jest bliskość oraz przyjaźń.
Suburra – 2 sezon
O, tutaj przeskakujemy w mroczny, bardzo niebezpieczny świat. Suburra to opowieść o włoskiej mafii, która nie przebiera w środkach, kiedy dąży do celu. Jeżeli widzieliście pierwszy sezon, wiecie dobrze o czym mówimy. Jeżeli jednak nie widzieliście, to najwyższa pora na to, żeby nadrobić zaległości, bo Suburra to mocne kino. Na dodatek bardzo dobrze nakręcone oraz zagrane, co wcale przy produkcjach serialowych nie jest tak oczywiste. Sprawy jak zwykle się komplikują, ale ich sposób rozwiązania może wielu widzów zaskoczyć. W końcu mówimy tutaj o ludziach zepsutych, których pobudki nigdy nie są do końca jasne. Polecamy wam szczerze tą produkcję.
Weekend i Netflix można połączyć jeszcze ze sobą wybierając chociażby Paryż jest nasz, czyli nowoczesną opowieść o miłości. Warto także zwrócić uwagę na hiszpańską produkcję, pt. Fotograf z Mauthausen. To historia fotografa, który w obozie koncentracyjnym ryzykuje swoim życiem, by przekazać światu prawdę. To także opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Projektory, które sprawią, że poczujecie się w domu, jak w kinie, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Netflix / IMDB / YouTube / Informacja prasowa / Opracowanie własne