Zawirusowany laptop za milion dolarów – tak wygląda sztuka
Wirusy komputerowe są niemal tak stare, jak same sprzęty na których zaczęły się pojawiać. Wiele osób bawi to, że potrafią stworzyć oprogramowanie gotowe zniszczyć czyjąś pracę. Kiedyś mówiono o takich wirusach nawet w telewizji, a teraz można je kupić. Bo przecież zawirusowany laptop za milion dolarów to kawał historii, który każdy chciałby mieć w swoim domu.
Sztuka to coś, czego nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć. Szczególnie wtedy, kiedy mówimy o jej nowych odłamach, bo dla nas czasami to coś, co przekracza nasze zdolności pojmowania świata. Podobnie jest w przypadku tego projektu, który choć interesujący, nie wydaje się wart więcej, niż kilka dolarów. Tymczasem na aukcji wylicytowano go za niebagatelną sumę. Dlaczego w ogóle zrobiło się o starym laptopie tak głośno?
Zawirusowany laptop na milion dolarów
The Persistence of Chaos, czyli w wolnym tłumaczeniu, Stałość Chaosu, to tak naprawdę odrobinę wymyślna nazwa dla ciekawego projektu artystycznego. Stworzony on został przez Guo O Dong’a i obecnie znajduje się w Nowym Jorku, ale cały świat może oglądać jego stream na żywo. Wprawdzie nie dzieje się tam nic specjalnie ciekawego, bo patrzymy po prostu na starego laptopa, ale ważniejsze od jego wieku jest to, co się na nim znajduje. Bo to jednak kawałek nowożytnej historii, czy tego chcemy czy nie.
Zawirusowany laptop za milion dolarów został obecnie zarezerwowany dla anonimowego kupca, a finalna jego cena to 1 200 749 dolarów, czyli ponad cztery i pół miliona złotych. Sam sprzęt nie jest wart nawet ułamka tego, bo wykorzystano 10 calowego Samsunga NC10. Jednak na nim znajdują się jedne z najniebezpieczniejszych wirusów komputerowych, które kiedykolwiek wypuszczono do sieci. Dlatego też sam sprzęt został odizolowany od Internetu na wszelki możliwy sposób, a sam kupujący musi poświadczyć, że nie zamierza rozpowszechniać ani narażać innych użytkowników sieci na kontakt z tymi programami.
Jakie wirusy są na komputerze?
ILOVEYOU to nazwa, która zapewne słyszało wiele osób. Ten wirus po raz pierwszy dotarł na skrzynki mailowe na początku maja 2000 roku. Tutaj żerowano na nieświadomości ludzi, którzy dostając maila o charakterystycznym tytule, klikali bez zająknięcia w załącznik. Sam mechanizm rozprzestrzeniania się wirusa także był ciekawy, bo automatycznie wysyłał on maila o tej samej treści do wszystkich kontaktów z zainfekowanej skrzynki. Szacuje się, że ILOVEYOU wywołało straty rzędu 15 miliardów dolarów.
Kolejnym złośliwym oprogramowaniem, który zawiera zawirusowany laptop za milion dolarów, jest MyDoom. Jego mechanizm działania był niemalże identyczny, jak ten opisany powyżej. Jest to też jeden z najszybciej rozprzestrzeniających się wirusów, a można jego odmiany spotkać nawet dziś, choć powstał w 2004 roku. Spowodował szkody na ponad 38 miliardów dolarów. Mniej więcej tyle samo kosztował świat program SoBig, będący połączeniem robaka z Trojanem i potrafiącym uszkodzić nawet hardware. Mało? Na laptopie znajdziemy jeszcze WannaCry, czyli wyjątkowo agresywny ransomware, który zainfekował ponad 150 tysięcy sprzętów na całym świecie. DarkTequila, który działał nawet w trybie offline oraz BlackEnergy czy słynny program, który doprowadził do zaniku energii elektrycznej na Ukrainie w 2015 roku.
Sztuka czy nie sztuka?
The Verge postanowiło spytać artystę o powody powstania jego instalacji. I jego odpowiedź w pełni pokazuje, że jest w tym wszystkim większy sen. Guo O Dong powiedział:
„Wyobrażamy sobie, że rzeczy, które dzieją się w komputerach, nie mogą mieć na nas wpływu, ale to absurdalne. Uzbrojone wirusy, które wpływają na sieci energetyczne lub infrastrukturę publiczną, mogą powodować bezpośrednie szkody.”
Sam projekt jest więc unaocznieniem tego, czego na co dzień możemy nie widzieć. Czy jest wart takich pieniędzy, za jakie został wylicytowany? Chyba nie nam to oceniać, bo my na sztuce ewidentnie się nie znamy.
Programy antywirusowe znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: The Persistence of Chaos / The Verge / Wikipedia / Opracowanie własne