You are here
Jeszcze kilka słów o: Arkham Knight Gry 

Jeszcze kilka słów o: Arkham Knight

Historie przedstawione w dwóch poprzednich częściach tworzonych przez Rocksteady udowodniły, że twórcy znakomicie rozumieją materiał źródłowy. A jak na ich tle wypada Arkham Knight? 

 
Przy tworzeniu Arkham Asylum, pierwszej części cyklu, za napisanie fabuły i dialogów odpowiadał Paul Dini, jeden z autorów oryginalnej serii DC Detective Comics w której Batman gra główną rolę, a także producent znanego oraz docenianego Batman: The Animated Series. Bardzo wysokie oceny Arkham Asylum często były wśród dziennikarzy uzasadnione wyjątkowo dobrą historią opowiadaną przez grę. Na tyle dobrą, aby Batman z Arkham otrzymał własne uniwersum od DC. Od tego czasu zostały opublikowane trzy kolejne gry, dużo komiksów, a także film animowany, grający rolę wprowadzenia do jednego z tytułów w serii gier. Nie bez powodu zacząłem od nakreślenia sylwetki Paula Diniego,  pisząc o fabule Arkham Knight – gra bardzo gęsto czerpie z twórczości Diniego, jednak sposób, w jaki to robi jest co najmniej niezręczny. To bezpośredni powód, dla którego wiele osób zadawało pytanie: czy lepsza oprawa i technologia w grach spowoduje pogorszenie jakości jeśli chodzi o warstwę merytoryczną i fabularną? Najnowsza gra Rocksteady studios wydaje się potwierdzać tą tezę, a na dodatek jest głównym bohaterem gorącej afery z udziałem rozbieżności w działaniu (starałem się, naprawdę, znaleźć odpowiedni eufemizm, ale wyszło jak wyszło) na konsolach oraz komputerach osobistych. Na dodatek cena pełnego pakietu gry z season passem jest przynajmniej dyskusyjna. Czy to wszystko powoduje, że Batman jest złą grą? Otóż nie; jest grą, która stanęła przed zbyt wielkim wyzwanie, zarówno od fanów cyklu jak i producentów, a efekt możemy podziwiać w postaci cotygodniowych update’ów na temat postępu prac nad ciągle niedziałającą wersją PeCetową gry. 
Głównym tematem artykułu jest jednak fabuła gry i główne inspiracje, które posłużyły do stworzenia historii Arkham Knight, a także efekt końcowy w postaci historii o zemście, tożsamości i różnicy między psychopatą, a superbohaterem stanowiący mocny finał dla serii. Twórcy Arkham Knight dobrze wiedzieli, co chcą osiągnąć w trzeciej części, planowali ostatecznie zakończyć serię i choć sam epilog opowieści wypada fascynująco pokazując postać Batmana od zupełnie innej strony, to cała reszta opowieści kuleje. Przeciwnikiem nakręcającym całą opowieść gry miał być początkowo Strach na Wróble, jednak z pewnych powodów, autorzy uznali, że należy wprowadzić dodatkową postać, zupełnie „nową” dla uniwersum. Jedna rzecz, która im poszła nie tak, to podstawowe niezrozumienie dla określenia nowy. Nie jest nowe coś, co ma ponad dwadzieścia lat, ale opakujecie i pomalujecie to tak żeby nikt nie zauważył, że próbujecie im sprzedać staroć. 

Tak właśnie poniekąd zachowywało się Rocksteady tworząc aurę tajemnicy przy postaci Arkham Knighta w rzeczywistości sprzedając fanom historię opowiedzianą i nakręconą już wiele razy. [spoiler alert?] Red Hood i wszystko co związane z Jasonem Toddem stanowią wdzięczne przypomnienie dlaczego najmniej popularny Robin został zabity, ale zazwyczaj nie wprowadzają zbyt wiele nowego do uniwersum Batmana. Mimo to Rocksteady nadal uważało, że będzie słuszne, aby uczynić go jednym z głównych bohaterów gry. Ze względu na to, że Strach na Wróble jest często uważany za słabą i trudną zrealizowania postać autorzy ograniczyli jego rolę do marginalnych występów i w rzeczywistości potwierdzili stereotyp. Do tego jeszcze dochodzi największy dylemat serii: śmierć Jokera i jak sobie z nią poradzić? Nic trudnego, wystarczy narazić Nietoperza na gaz Stracha na Wróble, a dzięki temu będzie widział swojego arcywroga co chwilę. Nie jestem w stanie ocenić czy to zły zabieg, czy dobry, ponieważ sceny z Jokerem rozbrajają, a Mark Hammil po raz kolejny podłożył głos spektakularnie, ale wiem jedno: nic z występów klauna nie podkreśla obecności Stracha na Wróble, a raczej skłania do przemyśleń na temat psychozy prześladującej Batmana.

 

Zaistniałą sytuację przedstawia doskonale fragment Batman: Arkham Knight toczący się na sterowcu. Jest on inspirowany odcinkiem The Animated Series, autorstwa Paula Diniego, pod tytułem Nothing to Fear, którego finałowa sekwencja toczy się właśnie na Sterowcu opanowanym przez gang Crane’a; Batman po raz kolejny musi zmierzyć się ze strachem powodowanym przez jego gaz i własną przeszłość. Z tego odcinka pochodzi słynne sformułowanie I am the Night, wypowiedziane przez Batmana w chwili tryumfu nad strachem. Natomiast sekwencja na sterowcu w samej grze przebiega podobnie jak w serialu, serwuje nam jednak zupełnie inne zakończenie, tym samym zmieniając wydźwięk całej sceny. Kiedy w Arkham Night Nietoperz dociera na koniec sterowca dochodzi do konfrontacji ze Strachem na Wróble i jego gazem, ale w grze Rocksteady, Batman ulega gazowi, dając się pokonać halucynacjom oraz własnej obsesji na temat Jokera. W połowie sceny klaun odbiera całą uwagę zarówno Batmanowi, jak i Strachowi na Wróble, dając podstawy, żeby się zastanawiać dlaczego w ogóle twórcy zdecydowali się na Crane’a, skoro nie wiedzieli co z nim zrobić? 

W efekcie Strach na Wróble ucieka po raz kolejny, a Batman zostaje postawiony w jasnej sytuacji: nie może rozróżnić rzeczywistości od zwidów. I to samo sugeruje Rocksteady publiczności: skoro Batman jest naćpany, to może widzieć wszystko. Dosłownie wszystko. Trzeba przyznać, że ma to zastosowanie na kilka ciekawych sposobów (między innymi plakaty rozwieszone w mieście, które zmieniają treść kiedy odwracamy wzrok), ale od strony fabularnej jest uzasadnieniem dla największych głupot serwowanych widowni. 

 
 
 
 
 

 

___________________

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz do zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.


 

Related posts

Leave a Comment