150 tysięcy dolarów – tyle użytkownik wydał w grze mobilnej
Mikrotransakcje to temat, który potrafi wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej opanowanego gracza. To także coś, z czym już nie da się walczyć, bo firmy zarabiają na tego typu zabiegach bajońskie sumy. Przykładem niech będzie gracz, który wydał w grze mobilnej równowartość 150 tysięcy dolarów. A najgorsze jest w tym to, że zapewne na tym jego wydatki się nie skończą. Czy to już poważne uzależnienie?
Za co można zapłacić w grze? Istnieje wiele możliwości, ale najczęściej płaci się za rzeczy drobne – dodatkowe skórki dla postaci, przedmioty dla nich czy odznaki. Rzadkością jest model pay-to-win, czyli opłata za dodatkowe zdolności, które pozwalają wygrywać z przeciwnikami, którzy nie zdecydowali się zapłacić wydawcy. Czasem gry są tak wciągające, że gracze wydają w nich ogromne sumy pieniędzy, choć tak naprawdę nie dostają nic prawdziwego. Rekordzista wydał ostatnio tak dużo, że spokojnie mógłby sobie za to kupić mieszkanie w Warszawie. I nie mówimy tutaj o kawalerce na jej obrzeżach.
150 tysięcy dolarów na gry
Już sam tytuł tego artykułu pokazuje, że na gry mobilne można wydać fortunę. To chyba rekord, bo wydać 150 tysięcy dolarów w jednym tytule, nie jest łatwo. W przeliczeniu na złotówki, mówimy tutaj o kwocie około 585 tysięcy złotych. Ponad pół miliona na grę i rzeczy, które tak naprawdę nie mają realnej wartości i wykorzystać je można tylko w konkretnej produkcji. W tym przypadku tą produkcją było Transformers: Earth Wars. Dodajmy tutaj, że założenia Transformers jest grą Free-To-Play, czyli darmową. Podejrzewamy, że 150 tysięcy dolarów nie będzie finalną sumą, którą ten jeden gracz wyda, bo przecież skoro już zaczął, to teraz trudniej będzie mu przestać.
Ostatnio słyszeliśmy o innym rekordzie, jeżeli chodzi o wydatki poprzez mikrotranskacje. Wtedy chodziło o grę Runscape, a gracz zostawił w niej „tylko” 62 tysiące dolarów, czyli około 241 tysięcy złotych. W porównaniu do użytkownika Transformers: Earth Wars to niewielki wydatek, ale dalej w jakimś stopniu przerażający. Oczywiście nie chcemy zaglądać tutaj nikomu do portfela, bo jeżeli ktoś ma takie sumy, to może je wydawać na co tylko sobie chce. Zastanawia nas bardziej sam mechanizm uzależniania, bo w tym przypadku już musi chodzić właśnie o to. Firmy, które produkują gry mobilne mają już swoje sposoby na to, by zachęcać graczy, do zostawiania coraz większych sum.
Wieloryb na pokładzie
Na ten temat wypowiedział się CEO Yodu1, czyli wydawcy gier mobilnych, Henry Fong. Stwierdził on, że udało im się stworzyć specjalnego bota, który jest w stanie wypatrzeć wśród graczy potencjalne „wieloryby”. Tak określił graczy, którzy skłonni są do wydawania ogromnych sum pieniędzy poprzez mikrotransakcje. Prawdopodobieństwo wypatrzenia przez bota takiego gracza, Ford określił na około 87 procent, ale chciałby, żeby w przyszłości ten wyniki wzrósł do nawet 95 procent. Trudno mu się dziwić, bo to przecież ogromny zarobek dla jego firmy.
Jednak przyszłość mikrotranskacji stoi pod znakiem zapytania, bo coraz poważniej podchodzą do niej rządy państw. Zakazuje się lootboxów, czyli przedmiotów pojawiających się w grach z losową zawartością w środku. Jeżeli tak dalej pójdzie, to niedługo wszystkie firmy produkujące gry (nie tylko te mobilne), będą musiały wypracować dla siebie nowy system mikrotransakcji. I tak zapewne zrobią, bo przecież mówimy tutaj o ogromnych pieniądzach, obok których trudno przejść obojętnie. Nam mikrotransakcje nigdy się nie podobały i mamy nadzieję, że nie jesteśmy w tym odosobnieni.
Nowe smartfony, które pozwolą wam grać w ulubione tytuły, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, wchodząc pod ten adres.
Źródło: Kotatku / Opracowanie własne