Kultura polskich graczy League of Legends
Każdy kto grał w League of Legends dowiedział się wielokrotnie, że jest noobem, że powinien odinstalować grę, umrzeć na hiv/raka/ebolę, niektórzy idą krok dalej w swoich szykanach, sugerując podejrzane czynności z rodzicielką szkalowanego gracza.
To jest gorsza strona anonimowości w sieci. Choć nie ma bezpośredniego negatywnego skutku, potrafi jednak napsuć krwi i w efekcie doprowadzić do reakcji, co zazwyczaj kończy się wewnętrzną kłótnią i zazwyczaj porażką.
Szczególne miejsce w rankingu „najbardziej nielubiani gracze” zajmują Rosjanie, a zaraz za nimi Polacy. Każdy kto ma nick sugerujący pochodzenie z któregoś z tych krajów ma 90% szans na jakiś kąśliwy komentarz i wytykanie błędów za pomocą wyżej wymienionych epitetów. Prawdę mówiąc, sami jesteśmy sobie winni, można się na to złościć, zaklinać, płakać i czarować, ale walka ze stereotypami jest bardzo ciężka. Nie można jednak wrzucać wszystkich do jednego worka. W naszym kraju gra ta jest niezwykle popularna, grają w nią osoby od 12 do 30 roku życia, co daje nam tysiące osób, a każdy jest przecież inny. Przy takim natężeniu graczy zawsze znajdzie się sporo takich, którzy swoją frustracje będą wyładowywać na innych, nawet jeśli sami są winni. Porównałbym to do sytuacji na meczu piłki nożnej, kiedy kolega nie popisał się swoją grą, a nas krew zalewa. Łatwiej jest wyrzucić swoje żale przez klawiaturę, gdy nie mamy kontaktu wzrokowego z drugą osobą.
Jednak z drugiej strony gra wymaga od nas nie tylko zaangażowania naszego czasu i zręczności, ale także emocji. Może gdyby wszyscy byli potulni i uprzejmi, nie byłoby złości, LoL nie byłby tak popularny, gra by się nudziła, a tak – pobudzana jest chęć rywalizacji. Nie chcemy dawać powodów innym do narzekania na nas. Również streamerzy, którzy zarabiają w ten sposób, że inni oglądają ich grę, dopuszczają się popularnego flame’u czyli właśnie ubarwiania innym rozgrywki mniej lub bardziej wyszukanymi epitetami. Myślę, że akurat oni nie robią tego bez przyczyny, a jest to zagrywka PR. Im bardziej zasypują innych przekleństwami i chamstwem tym większe prawdopodobieństwo, że nakręcą w ten sposób oglądalność. Nie ważne dlaczego jest o Tobie głośno, ważne że jest głośno. Doprowadza to do sytuacji, że osoby które oglądają takich graczy (nawet ci z najwyższej półki, grający w LCS-ach nie są aniołkami), w pewien sposób mogą się na nich wzorować: on może to ja nie?! I gra wygląda jak wygląda…
Należy jednak pamiętać o tych graczach, którzy są cierpliwi, spokojni, nic nie mówią, tylko robią swoje. Choć oni na pewno też są często sfrustrowani walką słowną, która przeszkadza drużynie w przeskoczeniu do wyższej dywizji. League of Legends ma w sobie coś z hazardu: przegrywasz, jesteś wściekły i obiecujesz sobie, że nigdy więcej do tego nie wrócisz. Ale to tylko oszukiwanie samego siebie, zawsze się wraca…