You are here
Dying Light: Bad Blood – słyszeliście w ogóle o tej produkcji? Gry pc 

Dying Light: Bad Blood – słyszeliście w ogóle o tej produkcji?

Zdawałoby się, że nie ma lepszego czasu dla polskich developerów gier, ale widocznie nie każde wypuszczone przez nich dzieło, to murowany sukces. Niestety, ale czasem złe decyzje biznesowe lub marketingowe mogą przyczynić się do tego, że tytuł umrze szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Czy tak będzie z Dying Light: Bad Blood?

Dying Light: Bad Blood

Tegoroczne targi E3 2018 w Los Angeles przyniosły elektryzujące wieści na temat nowej gry od Techlandu. Chodzi oczywiście o kolejną część Dying Light, która ma mocno rozwijać to, za co gracze pokochali pierwszą odsłonę. Nowe możliwości i do tego jeszcze świat, który ma reagować na nasze decyzje. Smaczku dodało to, że na scenie Microsoft (tam odbyła się prezentacja Techlandu) pojawił się Chris Avellone. Scenarzysta, którego dzieła do tej pory ogrywane są przez całe tabuny ludzi. Twórca m.in. Fallout 2 oraz Planescape: Torment będzie maczał palce w Dying Light 2, więc fabularnie powinno być bez zarzutu. Czy prace nad nową grą sprawiły, że inna została odsunięta na boczny tor?

Dying Light: Bad Blood

13 września, czyli ponad dwa tygodnie temu, na Steam pojawiła się nowa produkcja od Techlandu. Tym razem nie była to jednak gra przeznaczona dla pojedynczego gracza z możliwością korzystania z opcji multiplayer, ale produkcja skupiona wokół jednego z najpopularniejszych obecnie trybów rozgrywki. Chodzi o Battle Royale, czyli walka na planszy do momentu, aż zostanie tylko jeden gracz. Interesująca koncepcja, żeby osadzić tryb w świecie zombie, chyba jednak się nie przyjął. Dying Light: Bad Blood obecnie zbiera takie sobie opinie od graczy, a co więcej, tych jest wyjątkowo mało.

Według Steam Charts w tytuł najwięcej grało jednocześnie 452 graczy. Kilka dni temu było ich lekko ponad 250, a dziś zaledwie 137. Czy jest to oszałamiający wyniki? Nie. Czy można się go było spodziewać? Niestety tak. Powodów dlaczego Dying Light: Bad Blood nie przyjęło się zbyt dobrze, jest przynajmniej kilka. Oczywiście nie oznacza to, że w przyszłości produkcja nie stanie się hitem, ale obecnie niewiele na to wskazuje. Dwa tygodnie to zbyt krótki okres czasu, by podejmować ostateczną decyzję o tym, czy gra się twórcom opłaci, ale na razie nie robią oni zbyt wiele, aby zmienić cokolwiek.

Co z marketingiem?

Nie jesteśmy wprawdzie specami od działań marketingowych zakrojonych na szeroką skalę, ale wydaje nam się, że sam tytuł został potraktowany tak, jakby nie był w ogóle istotny. Mało go było w mediach, a reklam pojawiających się w Internecie też zbyt dużo nie widzieliśmy. Oczywiście nie wymagamy tego, żeby Techland wydawał na marketing astronomiczne kwoty, ale chyba wszyscy pamiętamy, jak niewiele było potrzeba, żeby rozkręcić machinę promocyjną przy okazji Dead Island. Wystarczyła jedna zapowiedź, która zwróciła uwagę świata na produkcje polskiego studia.

Dying Light: Bad Blood to oczywiście produkcja innego typu, ale sam fakt, że należy do rodzaju Battle Royale, nie gwarantuje jej sukcesu. Zbyt duża jest obecnie konkurencja na rynku, żeby samo pojawienie się tytułu z gatunku wywoływało szybsze bicie serca u kogokolwiek. Na Steam w Playerunknown’s Battlegrounds (PUBG) grało dziś na raz ponad 450 tysięcy osób. W szczytowym momencie popularności w grze znalazło ich się ponad milion dwieście tysięcy. Czy mamy wspominać także o Fortnite, którego każdy kolejny sezon przyciąga przed ekrany setki tysięcy graczy? Co chwila słyszy się o tytułach, które próbują czknąć coś z tortu Battle Royale, ale nie do końca im to wychodzi.

Nowa gra, która chce się przebić, powinna zainteresować graczy czymś nowym. Fortnite zrobił to chociażby oprawą graficzną i tym, że nawet bardzo początkujący użytkownicy potrafili się w grze odnaleźć. No i bardzo przyjemnie ogląda się z tej rozgrywki transmisje. Czy to samo gwarantuje Dying Light: Bad Blood? Częściowo tak, ale jeżeli jest się fanem całej serii. W innym wypadku produkcja może wydawać się zbyt złożona dla gracza, który łapie za nią po raz pierwszy. Jednak fanów Dying Light jest na całym świecie bardzo dużo, więc skąd tak małe zainteresowanie Bad Blood?

Bad Blood we wczesnym dostępie

Premiera Dying Light: Bad Blood ma odbyć się dopiero na początku 2019 roku, a obecnie dostępna jest jeszcze w formie wczesnego dostępu. Innymi słowy, tytuł nie jest jeszcze do końca skończony, a osoby, które zdecydowały się w niego grać tak naprawdę są testerami. Nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież to dość powszechna praktyka, żeby wyłapać błędy oraz niedociągnięcia, zanim tytuł trafi do szerokiej dystrybucji. Szkoda tylko, że teraz trzeba za niego zapłacić blisko 60 złotych.

To dziwne posunięcie, bo Techland z początkiem 2019 roku ma wypuścić Dying Light: Bad Blood w modelu free-to-play, czyli za darmo. Innymi słowy, teraz żeby zagrać trzeba zapłacić, a w przyszłości będzie to zupełnie darmowe. To może tłumaczyć, dlaczego teraz zainteresowanie produkcją, jest na tak niskim poziomie. Zapewne spora część graczy czeka po prostu na to, żeby sprawdzić tytuł w momencie, kiedy nie będą musieli za niego zapłacić. I trudno im się dziwić. Inaczej sprawa wyglądałaby, gdyby Bad Blood było od początku darmowym dodatkiem. W ten sposób, gracze przyzwyczajeniu już do stylu rozgrywki, sprawdziliby jej nowy model. Teraz zwyczajnie im się to nie opłaca.

Czy Dying Light: Bad Blood będzie sukcesem?

Obecne wyniki i zainteresowanie tytułem nie są równoznaczne z tym, że gra nie osiągnie sukcesu. Dalej trzeba pamiętać o tym, że Dying Light: Bad Blood jest w fazie Wczesnego dostępu, a tym samym, nie jest jeszcze ukończone. Ciągle mają być poprawiane mechaniki rozgrywki oraz dodawane nowe bronie, skórki czy mapy. Tytuł stale się więc rozwija, a co za tym idzie, nie powinno nazywać się go jeszcze skończonym.

To pewnie jeden z powodów dla których nie doczekaliśmy się jeszcze kampanii reklamowej zakrojonej na szeroką skalę oraz większego zainteresowania produkcją na Twitch. Wprawdzie obecnie można tam znaleźć kilku zapaleńców, którzy transmitują swoje boje, ale jest ich zaledwie garstka. Trudno oczekiwać czegoś innego, skoro o samej grze zapewne mało kto jeszcze w ogóle słyszał. Liczymy na to, że jednak Dying Light: Bad Blood okaże się sukcesem, a nie tylko nieudanym eksperymentem. Kiedy gra zadebiutuje już w normalnej dystrybucji z pewnością pojawią się nowi fani, którzy będą potrzebowali rozgrzewki przed Dying Light 2.

Nowe gry, PC-ty oraz konsole, znajdziecie w naszym sklepie internetowym, pod tym adresem.

Źródło: Techland / Dying Light / Steam Charts / GitHyp

 

Related posts

Leave a Comment